Jacek Lubarta-Krzysica jako człowiek i poeta przeszedł niezwykłą drogę – rozprawiając się z piętnem, jakie odcisnęła na nim wojna i stając się pogodzonym ze światem i wnikliwym obserwatorem rzeczywistości oraz wybitnym animatorem kultury. Nie tylko pisał w sposób przejmujący, ale potrafił również zgromadzić wokół swoich koncepcji artystycznych wspaniałych twórców – od utalentowanych amatorów, po sławnych twórców z kraju i zagranicy. Krakowscy artyści i ludzie kultury wiadomość o jego śmierci, w grudniu 2022 r., przyjęli z ogromnym smutkiem.
W jego twórczości w sposób szczególny obecny był motyw wojny i obozów koncentracyjnych, w których byli więzieni i zginęli jego najbliżsi, w tym ojciec i dziadek. Chcąc zmierzyć się z obezwładniającym piętnem, które odcisnęła na nim wojna – w latach 1962-63 codziennie odwiedzał teren dawnego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Wewnętrzna przemiana, od wielkiego bólu i poczucia krzywdy do „stoickiego oglądania świata” znajdowała odzwierciedlenie w jego twórczości (przechodzenie od wierszy obozowych do liryków oraz wywiadów i prób dziennikarskich). Często nawiązywał też do wspomnień z dzieciństwa związanych z piekarnią wuja (Bielsko). Czas spędzony tam na słuchaniu bajek, opowiadanych mu przez przesiedlonych z kresów Rzeczpospolitej piekarzy, zaowocował po latach m.in. tłumaczeniami ludowych bajek ukraińskich, białoruskich, czy rosyjskich, których się podejmował. Stosował w nich wypróbowaną już przez Mickiewicza formę uzyskiwania śpiewnej frazy za pomocą dźwięcznego wiersza rytmicznego i rymowanego (np. w tłumaczeniu wielonakładowego wydania wierszy dla dzieci Iwana Kryłowa z Dniepropietrowska). Kraków pełen jest również miejsc, w których Jacek Lubart-Krzysica organizował „misteria poetyckie” – poezję „wprowadzał” do kościołów, muzeów, klubów, hoteli, a nawet tramwajów. – Ciągle mam go przed oczami, jak w ozdobnym fezie na głowie przychodzi i zaaferowany wyjmuje z teczki nowy tomik. Wtedy zawsze padało zdanie: „Ciekawie się zaczyna” lub „Wspaniale się zaczyna”. I to prawie niemożliwe wyobrazić siebie, że musimy teraz zmienić słowo „zaczyna się” na „skończyło się” – mówi Iwona Wernikowska z Centrum Kultury Podgórza, która współpracowała z nim przez kilkanaście lat.
Jacek Lubarta-Krzysica (ur. 24.01.1942 w Krakowie, zm.10.12.2022 w Krakowie) – poeta, dramaturg, reportażysta, edytor, animator misteriów poetyckich: „Wigilii Sowa”, „Chleba Nadziei” oraz „Zaduszek Poetyckich”. Założyciel Konfraterni Poetów – skupiającej twórców z kraju i zagranicy: m.in. poetów, krytyków, muzyków i kompozytorów. Dziennikarz, autor tekstów piosenek i reklam. Współtwórca kabaretów. Poza kilkudziesięcioma wspólnymi almanachami, wydał też własne tomiki wierszy: „Gorycz nadziei” (1989), „W Krakowie” (1994), „Obok” (1997), „Tramwajem przez Kraków” (2005), „Rymowanki kranowianki” (2014), „Kraków w poezji” (2016), „Jestem” (2016), „Gorycz nadziei” (2019) oraz dwutomową powieść „Nikodem wnuk Nikodema” (2004), „Nikodem i miłość” (2005). Jego utwory zostały przełożone na: rosyjski, litewski, ukraiński, rumuński, węgierski, słowacki, czeski, niemiecki, angielski, a nawet arabski. Zmarł 10 grudnia 2022 w Krakowie (informacje ze strony Kraków.pl).
MOJE WSPOMNIENIE
Jacka poznałam osobiście na XXV Najeździe Poetów na Zamek Piastów Śłąskich w Brzegu. Przyczynił się do tej znajomości Zbyszek Kresowaty, wysyłając mój wiersz do Konfraterni na XXVI Chleb Nadziei Nareszcie Wiosna. I ta wiosna trwała ponad dziesięć lat. W Brzegu prezentowany był almanach Osobność, poświęcony Tadeuszowi Różewiczowi. Jaka ogromna była moja radość, kiedy spotkałam na Zamku starych dobrych znajomych ze Stowarzyszenia Żywych Poetów – Radka Wiśniewskiego, Tomka Zacharewicza, Janusza Wójcika i innych. Z Januszem widywałam się jeszcze na kilku Misteriach w Krakowie na łamach Konfraterni. To był zaszczyt przeczytać wiersz na Zamku Piastów Śląskich p.t.: Wierność przed taką cudowną publicznością:
Wierność
czekam na zaproszenie
do tańca w nowy dzień
nową noc nowy wiersz
szukam czystej
kartki i ołówka
zapisuję chwile
by pachniały Tobą
marzę o jesieni
o różach Różewicza
o spadających wersach prosto
do mojego lasu
spaceruję między
słowami
słucham śpiewu
ptaków
jak dobrze że to wszystko mam
na wyciągnięcie
pióra
Potem były kolejne poetyckie inspiracje, motywacje i almanachy, w których moje wiersze zakwitały wśród innych przepięknych dzieł. Zaczęła się niepowtarzalna przygoda i przyjaźń
z Jackiem, Krakowem i przecudownymi poetami z Konfraterni.
Poza czasem
poza czasem
jest głos duszy
poza nami
Twój śmiech
poza ziemią
cień
poza śmiercią
nadzieja
i Twoja wiara w to
że teraz też masz na kogo liczyć
że nadal
jesteś obecny
w sercach tych
których tak bardzo
kochałeś …
Ten wiersz przeczytałam na Zaduszkach Poetów w Krakowie, które odbyły się w listopadzie 2015 roku. Na tym poetyckim Misterium Konfraterni, zatytułowanym Poza czasem, obecni byli poeci z kraju i zagranicy. Poezją śpiewaną zajął się Andrzej Sikorowski, natomiast wiersze nieobecnych recytowali krakowscy aktorzy, między innymi Jan Nowicki, Bronisław Cieślak. Wszystko toczyło się na Sali Balowej w Hotelu Europejskim pod czujnym okiem Jacka. Kiedy jedni czytali, on już wyławiał wzrokiem następnych śmiałków, a swoją poezję prezentował pomiędzy.
Po oficjalnej części recytatorskiej była lampka szampana i chwila dla reporterów. Udało mi się zamienić kilka słów z Januszem Wójcikiem z Brzegu, Andrzejem Sikorowskim, podejrzeć naszego agenta 007 i pospacerować nocnymi uliczkami Krakowa z kuzynką, by rankiem dotrzeć na kawę i wypić ją w towarzystwie Jacka w Rio – kultowym barze kawowym na ulicy Świętego Jana. To tam powstało wiele wierszy poety. Był stałym bywalcem baru. Pisał przy herbatce. Miał czas na przemyślenia i lubił zaczepiać ludzi, zarówno w barze, jak i na krakowskich uliczkach, rozmawiał z nimi na różne tematy, zapraszał na poetyckie biesiady, nie tylko poetów, aktorów, ale również muzyków. Był ciekawy życia i zarażał entuzjazmem.
Zaduszki Poetów odbywały się jesienią, a na wiosnę był Chleb Nadziei. Jednak zanim ona nadeszła, styczniową zimową porą wybrałam się do Krakowa ze starszą córką Oliwią, która została laureatką ogólnopolskiego konkursu Emocje – Piórem malowane. Jak tylko dotarłyśmy pociągiem już czekał na nas Jacek, który zaoferował się zaprowadzić nas do Domu Kultury na uroczyste podsumowanie tego zacnego konkursu. Uwielbiał towarzystwo i sztukę (sam kiedyś występował na deskach teatru krakowskiego). Podczas trwania gali rozdania nagród, nie omieszkał wtrącić parę słów co o wszystkim myśli, a że był starszym, znanym w mieście panem, to wszystko mu było wolno. Potem rozstaliśmy się, ale nie na długo. Zaprosił mnie, Oliwię i jeszcze jedną młodą damę, którą poznaliśmy podczas Emocji (Dominikę Dzioch), na wiosenny Chleb Nadziei.
Przed nami nas ciekawy program i wiele emocji, które Jacek umiał zapewnić na najwyższym poziomie. Zanim zaczęło się Misterium, czekała nas niespodzianka. Udałyśmy się na Floriańską z wizytą do ówczesnego biskupa Stanisława Dziwisza, gdzie już czekali inni członkowie Konfraterni, wśród nich Janusz Wójcik. I tu zaczyna się bardzo ciekawa historia Konfraterni, którą odkrywałam za każdym razem, kiedy tylko docierałam do tego miejsca poetyckim krokiem.
Jacek urodził się w czasie wojny 24 stycznia 1942 roku w Krakowie. Gdy miał niespełna roczek, jego tata Józef, został przechwycony przez gestapo i zmarł w obozie w 1945 roku. Po wojnie Jacek przeprowadził się z mamą do Bielska-Białej. Jednak życie tak się potoczyło, że w latach 60-tych wrócił do Krakowa i założył Stowarzyszenie Konfraterni Poetów, nawiązując do Konfraterni Artystycznej sprzed wojny, do której należał jego ojciec i Karol Wojtyła. Nieraz opowiadał o tej przyjaźni. Późniejszy papież uwielbiał poezję, a Stanisław Dziwisz z radością przyjmował poetów na Floriańskiej. Słuchał naszych wierszy, dzielił się słowem i tłumaczył, że duszy poetyckiej to on nie ma, w przeciwieństwie do Jana Pawła II … jednak starał się i znajdował czas dla Konfraterni. Nigdy nie zapomnę tego spotkania. Miałam zaszczyt przeczytać wiersz i stać pod papieskim oknem, z którego nieraz Ojciec Święty przemawiał. Razem z Oliwią byłyśmy uradowane tą chwilą, zwłaszcza, kiedy biskup Dziwisz uścinął nasze dłonie i życzył nam wszystkiego co najlepsze.
Jacek oczywiście dobrze się znał z biskupem, często wspominali, kiedy jego poprzednik: Kardynał Franciszek Macharski, przyjmował tu poetów i odprawiał w Bazylice Mariackiej Wigilię Słowa, jako Kolędę dla Bezdomnych.
Po tak uroczystym rozpoczęciu Chleba Nadziei powędrowaliśmy do Hotelu Europejskiego na oficjalną część Misterium. Czekała tam na nas uczta słowa i poczęstunek. Wypieki przygotowane przez członków Konfraterni. Ja również upiekłam chleb i podzieliłam się z biskupem oraz poetami, których za każdym razem poznawałam i smakowałam ich poezję, niczym chleb. Prezentacja wierszy przebiegła w mgnieniu oka. Po takich spotkaniach człowiek ma zawsze niedosyt i czeka na kolejne misteria … kolejną drogę i wiersz o tym tytule zaprezentowałam
z nadzieją:
Droga
nieustannie poszukuję tej właściwej
znaków Czasu…
mojej Przyjaciółki
gubię słowa te poskreślane i te prawdziwe
mocuję na ślinę Obietnice
wiatr wieszam na koronach
drzewa się dziwią
kołyszą Myślami i snują pokornie
Kiedyś wydrukuję na nich Marzenia
z Nadzieją że Ktoś odnajdzie
w tej Zawiei Siebie
poda mi dłoń i wskaże
dokąd Teraz
Jacka wiersze bardzo lubię. Czasami dzwonił do mnie z radością, że napisał nowy i czytał przez telefon, nie mogąc się doczekać kolejnego spotkania i uczty słowa. I tak było z wierszem Odtąd-dotąd.
NASI BRACIA MNIEJSI– to XXIX Chleb Nadziei. Tym razem szalona podróż odbyła się na czterech kółkach. Razem z mężem Markiem wyjechaliśmy przed świtem, żeby zdążyć na 17.00 do Klubu Dziennikarzy Pod Gruszką. Prezentacja wierszy odbyła się na przepięknej Sali Fontanny. Niesamowite, tajemnicze i przytulne miejsce. Sala nie za duża a pomieściła wszystkich i wytrzymała wszystko. Dźwięki wiolonczeli i skrzypiec sprawiały, że ciarki tańczyły na skórze. Tomik był poświęcony braciom mniejszym. Na okładce grafika Włodzimierza Kotkowskiego z wizerunkiem świętego Franciszka. Tym razem znalazło się miejsce na wiersze drugiej, młodszej córki Darii. Niestety, tym razem dziewczyny nie mogły przyjechać i osobiście prezentować swoich wierszy, dlatego Jacek postanowił je przeczytać z dumą i radością. Daria wtedy była dwunastoletnią poetką a Oliwia siedemnastoletnią. Wiersze wywołały wiele emocji.
Wieczorem pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy po świecie. Zanim się obejrzałam zakwitła kolejna wiosna. Do Krakowa przyciągnęły mnie POWROTY DO MATEJKI – te impresje jubileuszowe inspirowane były twórczością Mistrza Jana Matejki. Odbyły się w domu, w którym mieszkał i tworzył. Być może jego duch krzątał się pomiędzy nami i wersami w przepięknie wydanym tomiku, w którym poezję ozdabiały grafiki samego mistrza.
Tym razem przyjechałam w towarzystwie męża i naszej podopiecznej Darii Wiki, dla której staliśmy się rodziną zastępczą na długie lata. Do dzisiaj mieszka u nas i się rozwija. Jacek był przeszczęśliwy. Udało mu się potańczyć z młodą damą przy Crazy Accordion Trio. Coś niesamowitego!
To był prawdziwy bal i taki tytuł nosił mój wiersz, który napisałam na tą okazję, a czytając go miałam wrażenie, jakby czas się cofnął:
Bal
wciągnął mnie Matejko
w ramy czasowe
ubrał w błękitną suknię
zaprosił na królewski bal
sam ukrył się w czerwieni ciszy
splótł ręce wstrzymał zegar i bicie serc
a rozbawieni goście tańczą nadal
zupełnie nieświadomi Komety Iskonu
bezsilna jej królewska moc Bona
poprawia uśmiech
muszę szybko dopić wino
przerwać tę melancholię
wyciągnąć na parkiet Błazna
i zapobiec tragedii
zanim na zawsze
pozostanę w odmętach
ciemnej zieleni tego płótna
Poezja, tańce, oprawa muzyczna przy akordeonach były przepiękne, smaczny był chleb i dobre słowo, natomiast almanach godny Oskara. Piękne grafiki i wiersze zasługują na zaprezentowanie kilku z nich poniżej w galerii.
ZDERZENIE Z NIEPODLEGŁĄ na jesień też było mocne i wymowne.
Kolejne Misterium odbyło się w setną rocznicę Odzyskania Niepodległości i poświęcone zostało porucznikowi Stawarzowi i jego czynowi, w którym współuczestniczyli kurierzy niepodległości, żołnierze, płaszczowcy, kolejarze, ochotnicy z Prokocimia i Podgórza. Wiesław Wójcik, przebrany w stój godny tej uroczystości, czytał wiersze nieobecnych, poległych i zabłąkanych dusz. Wszystko odbywało się przy akompaniamencie Marka Iwaszkiewicza. Prowadzenie objął, jak zawsze, zwarty i gotowy do boju, Jacek Lubart-Krzysica. Ale czy Klub Dziennikarzy Pod Gruszką był na to gotowy? … Poeci Konfraterni z pewnością byli i czytali swoje wiersze z dumą i zaangażowaniem.
I znowu bogatsza o kilkadziesiąt tomików wróciłam do Gdańska.
Poza Chlebem Nadziei i Wigilią Słowa był Tramwaj Poezji. Niestety nigdy nie udało mi się dojechać – ironia losu. Jedno z tych wydarzeń odbyło się w 2016 roku z okazji XXX-lecia Konfraterni. Podróże Słowa miały miejsce w Tramwaju Poezji przemierzającym Kraków. Swoje wiersze przedstawiali autorzy Konfraterni, udzielając przy okazji konsultacji i porad młodym ludziom. Były też muzyczne przerywniki. Trasa zaczynała się o 12.20 wyjazdem z Placu Dominikańskiego a kończyła przy ulicy Filipa, gdzie około godziny 16.00 rozpoczynała się Otwarta Biesiada Poetycka. Pora czerwcowa ozdabiała Kraków i wiersze. Bardzo żałuję, że mnie tam nie było. Nie mam zdjęć, ale moje wiersze są w almanachu są drogocenną pamiątką, co bardzo mnie cieszy.
Na okazję XXX-lecia zostały również wydane inne almanachy: Lirycznie, Ile dziecka w poecie, a w 2018 roku odbył się kolejny Tramwaj Poezji – Tam i z powrotem z udziałem gości ze Słowacji. Tym razem wyjechał on z Dworca Głównego. Na jesieni odbyła się XXXI Wigilia Słowa – Kolęda dzisiejszego czasu – OSWAJANIE LĘKU,
Czas na wiersz i Pod rękę z wierszem przez obszar pamięci to Misterium Poetycko
-Muzyczne i Wigilia Słowa 2019 roku.
Szlakiem Don Kichota przedzieraliśmy się przez pandemię w 2020 roku. Tęsknota za normalnością sprawiła, że zaczynaliśmy coraz bardziej tęsknić do drugiego człowieka i XXXIII Wigilia Słowa nosiła właśnie taki tytuł – Dostrzec bliźniego.
Jacek coraz częściej do mnie dzwonił. Przeżywał, że Rio zamknięte, nie miał dokąd iść na herbatkę, nie mógł z nikim porozmawiać na ulicy. Czuł się coraz słabiej, w dodatku przewrócił się w domu przy stole. Po upadku ledwo chodził. Właściwie coraz częściej spędzał czas w łóżku, a rozmowy przez telefon były coraz smutniejsze. Mowa bardzo mu się pogorszyła. Przeszedł udar. Jednak udało mu się wydać kolejny almanach – Zagubieni w domu. Okazało się, że był to ostatni, zamykający Konfraternię tomik. Miał w głowie mnóstwo planów. Chciał jeszcze wydać Klasztory Poezji, jednak nie udało mu się. Odszedł. Żegnaliśmy go 20-go grudnia 2022r. w kościele Świętego Krzyża w Krakowie.
To było bardzo poruszające pożegnanie. Zanim zaczęła się msza, przez kościół przemaszerował starszy pan ubrany w mundur. Zatrzymał się przed ołtarzem, zasalutował przed urną i czuwał cały czas. Potem okazało się, że spotykał Jacka na ulicy, mijali się, często rozmawiali i czuł potrzebę, żeby oddać mu w ten sposób szacunek. Trzech księży sprawowało mszę, wśród nich ksiądz Eligiusz Dymowski, jeden z poetów Konfraterni czytał wiersze Jacka, pięknie, jak zawsze. Czułam jego obecność wśród nas. Przed wyjściem leżały tomiki. Można było zakupić. Potem udaliśmy się do Rio, gdzie przy herbatce, wspominaliśmy Jacusia … z przyzwyczajenia szukałam go wzrokiem. Uśmiechał się w nas. Tęsknię, ale jednocześnie czuję, że tam po drugiej stronie – jest szczęśliwy. Kiedyś i my do niego dołączymy … odbędzie się Niebiańskie Misterium Chleba.
A zatem do zobaczenia Panie Jacusiu!
Ewa Niezgoda-Gierszewska








































Od urodzenia mieszkanka miasta Gdańsk, orunianka, malarka, graficzka, poetka fotografka, felietonistka, publicystka na Portalu Gdańsk Miasto Marzeń.
Manager środowisk artystycznych
Członek KMPOiW "Solidarność"






