Darek Foks znów wydał książkę, „Wenus z Dessau”, ale jako żeDarek Foks w przeciągu ostatnich trzydziestu lat wydał trzydzieści książek, z których niektóre nawet czytałem, nie była to dla mnie żadna sensacja. Na spotkanie z Foksem w ramach Bydgoskiego Trójkąta Literackiego pospieszyłem z ciekawości, co słychać u autora, o którym słyszałem, że ma coś ciekawego do powiedzenia. Niestety zawiodłem się. Spotkanie było nie tylko nieciekawe, co nawet chwilami nudne.
Żałujesz, że coś cię ominęło? Nie żałuj. Nic cię nie ominęło.
Foks to niby łebski gość. Ponoć oczytany i wykształcony. Z niebagatelnym doświadczeniem w dziedzinie filmu i literatury, ale jego sposób opowiadania o rzeczywistości to takie grzebanie w grzebaniu w grzebaniu w grzebaniu w grzebaniu. I jest to,.poza wszystkim, taka, parafrazując słynne powiedzenie Kingi Dunin, taka literatura niekonieczna. Bo z tego lisiego grzebania nic inspirującego ani tym bardziej odkrywczego nie wynika. Nic z tej grzebaniny nie powstaje. Poza wygodną lisią norą dla Foksa, jako autora.
Odnoszę wrażenie, że jedynym celem istnienia autorów takich jak Foks jest wygodne zagrzebanie się w środowiskowej norze, w której to norze znajdują się niezbędne insygnia władzy, stąd Foks redaktorem naczelnym wielu pism był, jest i pozostanie. Zmieniają się tylko nazwy przecież. Nie nazwiska.
W tekstach w swojej twórczości patrzy Foks niby do wewnątrz, ale jest to takie spojrzenie nazbyt jak dla mnie wykoncypowane, takie spojrzenie naśladujące, przewidujące przebłysk, ale dalekie od tegoż przebłysku zauważenia, czy broń panie Boże, wywołania u mnie gęsiej skórki. Innymi słowy teksty Foksa, jego twórczość są mi doskonale obojętne, bywają wręcz przeźroczyste, nie dostrzegam w nich cienia oryginalności. Twórczość Foksa jest jedną z wielu twórczości, mimo iż autor ten, w środowisku dość popularny, jest od niedawna redaktorem naczelnym Twórczości. Gdybyż jeszcze przeredagował nieco twórczość własną…
Jakiekolwiek działanie pokazujące, że człowiek jest myślącą i w gruncie rzeczy jakoś nadrzędną, jeśli chodzi o królestwo zwierząt, ma sens. Ale czy budowanie sobie wygodnej lisiej nory wewnątrz getta, jakim pozostaje tak zwana literatura współczesna, poza sensem merkantylnym i towarzyskim, ma jakiś sens głębszy? Czy Foks zatem i jemu podobni nagrodożercy wnoszą coś do Literatury istotnego? Czy Foksa jako naczelnego Twórczości można postawić obok jego wielkiego antenata, Jarosława Iwaszkiewicza. Można, jako przykład uwiądu znaczenia literatury w dzisiejszych czasach, za co, tylko częściowo, odpowiedzialna jest jej wyjątkowa niska forma i brak jakichkolwiek ambicji.
Tania sensacja lub też manipulowanie faktami tak, żeby je dopasować do danej narracji, są wszechobecne. Stąd też wszechobecne są lisie nory dla rozmaitych literackich lisów, od Lisa Przechery po Lisa Witalisa. Gdzieś w środku, w wygodnym zacienionym miejscu, pozostaje nasz antybohater, Darek Foks, nagrodożerca nienajedzony.
W słowie leży naprawdę wielka moc i idealistycznie życzyłbym sobie, żeby ludzie, którzy hurtowo produkują i wtłaczają treści do głów innych, byli bardziej odpowiedzialni za to, co robią.
Ten utwór dotyczy zerowania mojego licznika.Chcę być szczery, bo w przeciwieństwie do wielu fałszywych proroków, nie uznaję sztuki za piękne słowo. Wręcz przeciwnie bliższa mi jest platońska maksyma: Prawda jest Pięknem, a Piękno prawdą. U Foksa zaś , wewnątrz wygodnej lisiej norki, którą sobie swoimi pracowitymi lisimi łapkami zbudował, nie ma anie jednego ani drugiego. Jest tylko grzyb, robak.
Nieważne. Co tam prawda i piękno. Ważne są tylko konkursy i nagrody. Ważna jest tajna służba jej królewskiej mości nijakości w wygodni wymoszczonej lisiej norze. Ważna jest produkcja kolejnych książek, których nikt nie czyta. Książek o niczym i dla nikogo. Poza zebranymi nad nimi redaktorami naczelnymi, którzy wymieniają się pozdrowieniami w swoistym tańcu godowym. I nieważne, że z odpowiedniego dystansu ten taniec świętego Wita, ta pląsawica coraz bardziej przypomina dance macabre. Ważne jest kto dostanie kolejnego Silesiusa czy kolejną Nike, a to, moi drodzy, zależy przecież od kolegów. I od koleżanek. Tańczmy zatem do upadłego. Robiąc wciąż dobrą minę do złej gry. Tak,macie rację, sztuka to piękne kłamstwo., Wasza sztuka, szanowni koledzy i koleżanki, lokatorzy lisich nor w stumilowym lesie.
Krystian Kajewski
Od urodzenia mieszkanka miasta Gdańsk, orunianka, malarka, graficzka, poetka fotografka, felietonistka, publicystka na Portalu Gdańsk Miasto Marzeń.
Manager środowisk artystycznych
Członek KMPOiW "Solidarność"