Każdy kto ma choćby maturę zna okoliczności dialogu obu gentelmanów. Jeśli nie wie to może “wygooglować” i będzie wiedział. A jeśli nie będzie mu się chciało? To nic się nie stanie a ja będę daleki od oceny wartości jegomościa. Kiedyś Grzegorz Miecugow powiedział, że w ogóle nie rozumie jak można skończyć studia nie czytając “Mistrza i Małgorzaty”. Uśmiałem się wtedy gdyż byłem w towarzystwie kogoś kto do całej twórczości Bułhakowa miał stosunek wielce negatywny. A nie śmiałem się z tejże osoby (absolwent Wydziału Prawa UAM) tylko z sytuacji – osoba ta uwielbiała Miecugowa. Słowa, słowa, słowa… no właśnie – czy można oceniać cokolwiek (kogokolwiek) na podstawie słów? Zwłaszcza tych napisanych? Gdy są absolutnie pozbawione przekazu niewerbalnego i nie znamy okoliczności w jakich zostały napisane ani kontekstu? Pamiętam historię opowiedzianą przez moją ukochaną Szymborską. Poproszono ją o interpretację jednego z jej wierszy. Wisia naturalnie się zgodziła. Jej interpretację własnej poezji dano do sprawdzenia nauczycielowi języka polskiego z Liceum im. Batorego. Wystawił ocenę 3-. Jestem bardzo daleki od oceny ludzi. Widząc pijaka na ławce raczej wezwę pogotowie niż popatrzę nań z pogardą. Przecież nie mam pojęcia co go na tę ławkę zaprowadziło. Może przecież patrzę na dziecko, które miało w życiu przejebane. Nie oceniam ludzi negatywnie dlatego, że nie wiedzą czym jest imperatyw kategoryczny Kanta, czym są tezy Hegla u którego proces dialektyczny przebiega przez etapy: tezy, antytezy i syntezy. Nie interesuje mnie czy ktoś lubi operę a ktoś inny disco polo. Nie chowam nigdy urazy (za Zimbardo mam pozytywną perspektywę historyczną), szybko wybaczam. Mnie nawet nie wkurza gdy sam takim ocenom zostaję poddany bo każdy ma do tego prawo. Nie zamierzam nikomu przychylać własnego nieba. Nie wszystko rozumiem, nie wszystko toleruję i nie wszystko akceptuję. Wtedy każdy ma prawo wyboru – może przestać mnie znać. Zrozumiem nie dokonując ocen. Mam dystans i wystarczająco dużo pokory by nie słuchać, nie patrzeć a przede wszystkim nie oceniać. Potrafię rozmawiać z żulem spod Żabki i z kolegami z uczelni. Nawet nie dokonuję porównań tychże. Potrafię się wkurwić, wtedy nie biorę jeńców. Ale wyłącznie w obronie własnej lub osób mi bliskich. Nie (poza definicją świadomości jako zdolności oceny zewnętrzności) oceniam ludzi. Każdy może być partnerem w rozmowie ze mną. Nie oceniam inteligencji ludzi (przecież nie będę każdemu rozmówcy robił testu Wechslera). Albo kogoś lubię albo nie. Nie zmieniam zdania gdy coś palnie bez sensu. Próbuję rozmawiać. Ale jeśli się nie da? Cóż – to nic nie zmieni na liście moich priorytetów i nie zmieni wybranej przeze mnie drogi. Gdy kocham to na maksa. Nie umiem nienawidzić. A że ktoś mnie nienawidzi i uważa za głupka? To jedynie może wywołać u mnie uśmiech. I to nawet nie złośliwy. Wczoraj miałem wielki dzień. Wierzę, że będzie trwał do końca dni moich. Naprawdę w to wierzę… .
Ten prawnik, który nie znosił Bułhakowa zmarł wczoraj nad ranem. Na kilka godzin przed moim dniem. Lubiłem z nim rozmawiać. Chociaż nie miał pojęcia o prawie, psychologii i geopolityce. Dlaczego lubiłem zatem? Bo był dobrym człowiekiem. Jestem behawiorystą – nieważne co kto napisał czy powiedział. Ważne jak się zachowywał i jak w życiu postępował. Ważne jak traktował innych ludzi i zwierzęta. Ważne kim się jest a nie co się mówi.
Bezimienny

Od urodzenia mieszkanka miasta Gdańsk, orunianka, malarka, graficzka, poetka fotografka, felietonistka, publicystka na Portalu Gdańsk Miasto Marzeń.
Manager środowisk artystycznych
Członek KMPOiW "Solidarność"







 
					