Echo
Lśniące nitki promieni zachodzącego słońca połyskiwały we włosach. W źrenicach oczu błękit zapadał się w gęstą rozżarzoną magmę. Pąsowe policzki gasły, aż odzyskały barwę kości słoniowej. Usta szeptały niezrozumiałe słowa. Nagie ciało podrygiwało na szarawym pagórku nieopodal drogi krajowej i niewielkiego miasta. Dłonie wyciągnięte ku niebu zanurzały się w krwistej poświacie. Nad horyzontem zbierały się rozciągnięte przez wiatr płachty chmur. Kula słońca wpadła do płóciennego, dziurawego worka. Jeszcze na moment silny blask nad linią widnokręgu rozświetlił okolice złotą wstęgą i urzekł niebo jasnym turkusem. I łzy wzruszenia płynęły wartkim strumieniem zmierzchu. Zaś lotki piór ptaków rozpalały gwiazdy, a drobne łapki dzikich zwierząt gasiły dzień, ciągnąc za sobą wilgotną smugę mroku. Ciche łkanie drażniło ciszę, poruszało głębię nocy i chwytało za serce.
Nie wszystko jednak zapadło w głęboki letarg. Echo nieobojętne na ludzką krzywdę wciąż pracowało całą noc, niosąc daleko hen rozdzierający szloch. Tłukło się po czarnych kniejach i wyludnionych ulicach. Zawzięcie pukało do drzwi, wsiąkało w każdą szczelinę, potrząsało pożółkłe liście, ocierało się o kościelny, spiżowy dzwon. Echo straszyło, mnożyło lęki, wiodło żywot przegranego marzyciela.
Perlił się ciepły oddech, a słowa odrywały się od ust. I siłą wystrzelonych pocisków mknęły w pustą przestrzeń i rozbłyskiwały nad miastem feerią wielobarwnych snów. Widok aż dech zapierał i gasły na moment lampy uliczne. Aż się chciało żyć.
Nad ranem mgła zbierała się wokół pagórka pod postacią tańczących zjaw. Widma kobiet i mężczyzn w pożądliwym szale podrygiwały, rytmicznie pląsały, zmysłowo i swawolnie w rozmaitych układach choreograficznych ucieleśniały w jakimś dawnym, zapomnianym obrządku pogańskim, ideał piękna. Dusze potępieńców wirowały w powietrzu, unosząc wysoko welon mgły i białym całunem pokrywając całe pachnące starą jabłonią wzniesienie. I wtedy zdaje się płacz ustał, a słowa opadły na ziemie i roztrzaskały się z hukiem o ostre kamienie.
Andrzej Pajdowski