Opowiedz Nam Swoje Historie

ZAREJESTRUJ SIĘ I PUBLIKUJ W PORTALU GDAŃSK MIASTO MARZEŃ

8 maja 2024

    Wehikuł Czasu
    W

    AktualnościWehikuł Czasu

    W pętli czasu

    Podobne artykuły

    5 latek brawurowo wykonuje 16 Sonatę Mozarta

    5 latek brawurowo wykonuje 16 Sonatę Mozarta ...

    Osowa. Przyjdź na spotkanie z prezydent Gdańska, wcześniej wypełnij ankietę

    Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie...

    To oni będą decydować o naszym mieście. Poznaj radnych kadencji 2024-2029

    Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie...

    WEHIKUŁ CZASU

     

    1655 – 29 XII Zawiązanie konfederacji przeciw Szwedom w Tyszowcach przez hetmanów koronnych

    1660 3 V Pokój ze Szwecją w Oliwie. Wysiadam z Wehikułu Czasu w Domu Zarazy. Pani Poczman telefonuje po znajomych, aby zaprosić ich na kolejną część Alfabetu Literackiego. Zaplatani w czasoprzestrzenną pętlę z zadziwieniem spostrzegamy posłów polskich i szwedzkich we wszystkich tych fantazyjnych strojach z epoki. Moja Mama uśmiecha się i komplementuje kapelusz pani Poczman. Pani Poczman przyjmuje w biurze prezydenta Gdańska, którego w ostatniej chwili Ketling ratuje przed ciosem Radziwiłła. A może samego króla Gustawa. Szwedzi siedzą nasrożeni, Polacy pieką na rożnie kilka kapłonów.

     

     

    1733 – 1763 Panowanie Augusta III. Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa. Staram się do tego stosować od razu po opuszczeniu Wehikułu Czasu, który wylądował w samym środku przyjęcia u niejakiego Jędrzeja Kitowicza, autora Opisu obyczajów. Książę Radziwiłł strzela w moim kierunku z dubeltówki, ale chybia i postrzela Żyda, który wskoczył ze strachu na bobkowe drzewo.

     

    1764 – 1780 Wczesne Oświecenie w Polsce. Parkuję Wehikuł Czasu w Wilanowie. Akurat koncert daje tam niemiecka grupa Rammstein. Znowu myślę, że zwariowałem, ale od wariata odróżnia mnie to, że nim nie jestem. Jestem za to na żółtych papierach, które pozwalają mi się dostać na koncert Rammsteina. Jak przystało na epokę Oświecenia, Oświecenie jest pierwszorzędne.

     

    1983 23 VI Znowu mam pięć lat.

    Inwestycje i budownictwo. Musieliśmy zrobić przegląd wehikułu. Teraz lecimy dalej.

     

    Sytuacja rynkowa i stopa życiowa. Kiedy wysiadamy z Wehikułu Czasu, mam wrażenie, że jestem Robinsonem Crusoe, a mój pilot Piętaszkiem. Piętą Achillesa pozostaje brak orientacji w czasoprzestrzeni, który możemy nazwać dezorientacja i przypisać roztargnieniu. Tu przypomina mi się anegdota o Dalim, który usmażył na patelni zegarek, patrząc na jajko trzymane w dłoni.

    1988 1 V Podczas pochodu pierwszomajowego gubię mamę i tatę. Jakiś gruby pan podaje mi watę cukrową i próbuje mnie przekupić kolą i frytkami.

    508 pne. Mam zawroty głowy, ale jestem zmuszony do lądowania w chwili, gdy Rzymianie pokonują Etrusków.

    238 ne. Ląduję na Czarnym Lądzie, w czarnej dupie. W samym środku powstania, które wybuchło w nocy, czarnej jak zadek Murzyna Bantu. Murzyni myślą, że jestem Rzymianinem. Podchodzą do mnie i otaczają mnie. Próbuję przekupić ich ciastem, które w Polsce nazywamy murzynkiem. Noc. Potem znowu świt. Murzyńskie kobiety unoszą się nade mną. Martwy sen, w którym twarz Murzynki wydaje mi się owocem granatu. Wybuch epidemii w wiosce. W ostatniej chwili zażywam odtrutkę. W swoim perpetuum mobile mam panaceum. Paracelsus wskazuje temperaturę, w której ścina się białko. Muchy tse tse spacerują po szklanej tafli kabiny mojego wehikułu.

     

    1232 Wehikuł ląduje tym razem w Lombardii. Idę do lombardu, gdzie zastawiam laptopa, by za otrzymane pieniądze kupić bilet na koncert Lombardu. Nucę w myślach: Przeżyj to sam, obserwując jak ulicami miasteczka przemieszcza się papieska lektyka. Papież wygląda przez okno i macha do mnie, bo rozpoznaje we mnie swego nieślubnego syna. I WTEM NAGLE NIESPODZIANIE z jego dłoni wypada ważka encyklika. Na szczęście chwyta ją w locie synogarlica i umieszcza wysoko, na bocianim gnieździe katedry w Kolonii.

    1440 – 1493

    You may say I am a dreamer, but I am not the only one.

     

    Fryderyk II Habsburg je ze mną śniadanie na perskim dywanie.

     

     

    1660 – 1685. Święto rewolucji za panowania Karola II Stuarta odbywa się co roku. Oliver Cromwell udaje podówczas Stuarta Maleńkiego, w którego zamienia się po wypiciu butelki oleju OLIVER.

    1841 Radykałowie obejmują władzę w kantonie Aargau. Wehikuł pomylił Chiny ze Szwajcarią, w chwili gdy wpisałem wyraz kanton. W końcu to chiński sprzęt kupiony za pieniądze z konta w szwajcarskim banku. Ma szwajcarski, kwarcowy zegar i specjalną lodówkę na czekoladę i ser.

    1943 Wariacje wołyńskie. Wehikuł ląduje u podnóża wzgórza, w samym środku wołyńskiej rzezi.

     

    1848 17 IV Rząd austriacki ogłasza zniesienie pańszczyzny i zapowiada wypłatę odszkodowań dla dziedziców. Wehikuł ląduje u podnóża wzgórza, na krótko przed wybuchem tak zwanej rabacji galicyjskiej. Spotykam Jakuba Szelę, który wymienia kilka zdań z Radkiem Rakiem na temat nagród literackich. Radzi mu, jak zdobyć Nike. Zresztą kiedy się bacznie przyjrzeć: większość chłopów ma twarze dziwnie znajome, przypominające pisarzy współczesnych: od Reymonta po Orbitowskiego…

     

    Poł. IX – X w. Opluty.

     

     

    1025 Wehikuł czasu parkuję przy Katedrze Gnieźnieńskiej, gdzie odbywa się właśnie koronacja Bolesława Wielkiego na pierwszego króla Polski. Próbuję przedrzeć się przez tłum ochroniarzy i dziennikarzy telewizyjnych. Przez ciżbę stłoczonych ciał dostrzegam Jacka Kurskiego leżącego krzyżem. Obok leży pijany Jacek Kuroń z termosem.

    1295 Wehikuł ląduje w samym środku kolejnej koronacji. Tym razem arcybiskup Jakub Świnka próbuje nałożyć koronę na głowę Przemysła II w Rogoźnie.

    1433 9 I Parkuję wehikuł na mocy przywileju krakowskiego tuż obok konnego wozu Jagiełły. Wymieniamy się wiadomościami na temat historii lokomocji i motoryzacji. Władysław nie może uwierzyć, że UE AD 2035 zaprzestała produkcji samochodów spalinowych.

     

    1525 8 IV Ląduję w Krakowie. Trwają mocowania pokojowe między Polską a zakonem. Rycerze w białych płaszczach z czarnym krzyżem wykłócają się z Polskim Czerwonym Krzyżem o prawo do logo. Do sporu włączają się Szwajcarzy. Spór rozstrzyga Wilhelm Tell, który zjada pozostawione na parapecie jabłko. To jabłko bogini Eris, na którym napisano pomyłkowo dr Irena Eris. Jungingen wpada w szał i przeprowadza rzeź niewiniątek. Hohenzollern klęka przed Zygmuntem Starym, ale jakoś tak bez przekonania. Rano jesteśmy pijani i ciągle ślepniemy od świateł. Żulczyk i Strachota kradną butelkę burbona bezzębnemu kloszardowi.

     

    1594 – 1596 Wehikuł wylądował w samym środku powstania kozackiego pod wodzą Seweryna Nalewajki.

     

    1660 3 V Pokój ze Szwecją w Oliwie. Próbuję naoliwić Wehikuł.

     

    1733 – 1735 Wojna o tron polski między Stanisławem Leszczyńskim a Augustem III. Wysiadam z Wehikułu czasu po to aby zapakować weń Sasa i odwieźć go do Saksonii. W Dreźnie pijemy wspaniałą kawę podaną w miśnieńskiej filiżance. W pewnym momencie filiżanka wypada z moich dłoni i rozbija się. Niczego mi nie żal tak jak porcelany.

     

    1793 23 I Drugi rozbiór Polski. Znowu pojawiam się nie w porę. Wojska pruskie i rosyjskie , jak robaczki, widnieją na mapie Rzeczpospolitej, która kurczy się w zawrotnym tempie. Moja rodzina woła o pomoc, pozbawiona gniazda. Staram się im zatem pomóc, zabierając jej część do przyszłości.

    1807 21 XII Zniesiono poddaństwo w zaborze pruskim w tym samym momencie, w którym mój Wehikuł wylądował w Brombergu.

    1827 Pierwszy sejm prowincjonalny w Poznaniu. Pierwszy jestem na posiedzeniu, a to dzięki nowoczesnym właściwościom wehikułu. Nudzę się, bo większość posłów ciągle tkwi w bufecie. W końcu wbiega poseł Sterczewski z torbą z Ikei i krzyczy coś o dzieciach z Michałowa, a tuż za nim posłanka Jachira z transparentem, na którym stoi jako żywo :

     

    BÓB, HAMAS, OJCZYZNA…

    1836 – 1846 Towarzystwo Demokratyczne Polskie próbuje odgryźć mi członka.

    1846 18 II Wojska austriackie wkraczają do Krakowa, w chwili go po wyjściu z wehikułu, zamawiam na Hali Targowej kumpir.

     

    1876 Powstanie pierwszych kółek socjalistycznych wśród robotników warszawskich. Babcia Magdy Gessler przynosi swojemu bratu, przypominającemu Piotra Ikonowicza, ikonę Świętego Piotra.

     

     

    1871 Ląduję w Poznaniu w chwili gdy Wielkie Księstwo Poznańskie włączane jest przemocą do Związku Północno – Niemieckiego. Niemcy blokują transfer lewego do Barcelony. Niemcy plują w twarz Marii Konopnickiej, która pali marychę wespół ze swą kochanką o twarzy Anne Banncroft.

    1905 W Galicji powstaje Stronnictwo Narodowo – Demokratyczne. Wysiadam z Wehikułu Czasu, a Dmowski krzyczy do mnie z oddali, zauważając snop mojej fryzury: Paderewski,paszoł won! Długo tłumaczę mu, że się pomylił. Sprawdza, czy potrafię grać na pianinie. Nie potrafię, ale Dmowski nie wierzy. Twierdzi, że mam dłonie pianisty. W końcu na horyzoncie pojawia się Adam Wiedemann, który z oddali przypominać może Adama Mickiewicza. Wiedemann mówi, że mnie zna i że z pewnością nie potrafię grać na fortepianie. Odpowiadam wkurzony: A Ty gówno wiesz o Led Zeppelin!

     

    1918 – 18 XI Józef Piłsudski spada z Kasztanki.

     

    1919 26 I – wybory

     

    1922 8 I Wybory do sejmu w Wilnie. Ląduję w chwili gdy Robert Burnejka, czy też jego pradziad mierzy się na pięści z dziadem Pudzianowskim, czy też jego dziadem. Wygrywa wolność.

     

    1923 16 – 17 V Pakt lanckoroński. Wehikuł czasu ląduje WTEM NAGLE NIESPODZIEWANIE tuż pod udami Beyonce, która skacze wraz z Rihanną w rytm cuchnącego pogorzeliska. Panowie Korfanty, Witos i Wiedemann bawią się świetnie.

     

    2022 15 VIII Jestem w Domu Rodzinnym w Sobowie, jak Rodion Raskolnikow

     

    W 1926 r. w Ełku, przychodzę na świat jako SIEGFRIED LENZ.

     

    MILION LAT ŚWIETLNYCH POTEM

     

    I JESZCZE MILIARD DEKAD

     

    I JESZCZE BILION WIEKÓW

     

    WEHIKUŁ

     

    zatrzymuje się w miejscu, które nie jest miejscem, w czasie bez czasu, nie mając w sobie nic prócz pustki, która jest gorejącą tęsknotą doprowadzoną na skraj wyczerpania.

    Powojenne przemiany gospodarcze –

    Książka składa się z trzech zasadniczych części: Narodziny, Życie i Śmierć. Ta książka to twoje życie, Czytelniku Paskudniku!

     

    WYPADEK WEHIKUŁU

     

    Pojęciem historii w znaczeniu ogólnym obejmujemy wszystko, co się gdzieś już kiedyś wydarzyło. Całą przeszłość mniej lub bardziej odległą. Co jednak zrobić z tak zwaną teraźniejszością, zwłaszcza zaś w obliczu przyszłości…

    Źródła materialne, skąpe, w tym przypadku i niewiele warte, bo materia zmienia się w energię po przekroczeniu prędkości światła, zwłaszcza zaś w ciemności….

    Badane zagadnienia opracowują historycy w postaci monografii historycznych lub – palimpsestów, którymi wyłożony od wewnątrz i obłożony na zewnątrz pozostaje mój skromny wehikuł czasu, kupiony na wyprzedaży za bezcen.

    Podstawowym dziełem do dziejów Polski, pozostaną spisane przez rozmaitych kronikarzy, począwszy od Galla Anonima, roczniki i dzienniki, które upchnąłem po prawej stronie umywalki, obok półki z białymi krukami.

    Obejmują one dzieje Polski

    ok. 180 000 p.n.e.

     

    Najdawniejsze ślady człowieka w Polsce

     

    ok. 1300 – 400 p.n.e.

     

    Okres kultury łużyckiej, znużony wysiadam z Wehikułu i podnóża wzgórza. Łużyczanie użyczają mi swojego sprzętu wysokogórskiego, ale w górach niskich okazuje się tylko balastem. Lecimy balonem nad Łużycami, które z lotu ptaka wydają się nie istnieć. Łużyce nade wszystko! – notuję w dzienniku pokładowym.

     

    ok. 844

     

    W zabytku piśmiennictwa geograficznego pt. Podwójne życie Weroniki, odnajduję nie tylko ślady bigamii bohaterki eposu, ale przede wszystkim tropy prowadzące do podnóża wzgórza, na którym odbywały się demoniczne, pełne niesamowitych uniesień słowiańskie bachanalia. Weronika zakrywa twarz chustą pierwszy raz.

     

    966

     

    Wprowadzenie chrześcijaństwa do Polski – ląduję w Gnieźnie, w gnieździe pogańskich obrzędów, które nowoczesny i dość przebiegły książę polski, Mieszko I, postanowił uczynić arcybiskupstwem rzymskim. Już z daleka widzę znaki na niebie i ziemi. Oto przed nowo powstałą świątynią spoczywa nieruchomo ogromy biały łabędź, przed którym klękają wojowie księcia, i damy dworu Dobrawy. Ptak unosi wysoko swe skrzydła i szybuje do góry, aby stamtąd obsrać złotego cielca. Arcybiskup, na którego spadają ptasie odchody, ociera twarz, zdumiony, kwitując: Santo subito! Łabędź zaczyna śpiewać Sinatrę.

     

    981

     

    Opanowanie Grodów Czerwieńskich przez Wołodymyra Zelenskiego.

     

    1097

     

    Zbigniew i jego młodszy brat,

     

    II

     

    AWARIA WEHIKUŁU CZASU NAD PENEJOSEM

     

    1177

     

    Bunt możnowładców pod przewodnictwem biskupa krakowskiego Gedka przeciwko Mieszkowi III. Parkuję wehikuł u podnóża wzgórza, i obserwuję całe zamieszanie z góry, z rozbawieniem graniczącym z bezradnością.

     

    1210

     

    Arcybiskup Henryk Kietlicz zwołuje do Borzykowa synod, mój wehikuł jest już na tyle sprawny, że kilku duchownych mieści się ze mną w kokpicie. Przekraczamy próg nadziei.

     

    1242

     

    Lokacja miasta Wrocławia na prawie magdeburskim. Szczepan Twardoch pisze przy kaganku powieść Książę. Zmęczony, wstrzykuje sobie w żyły morfinę i rozpiera się jak król.

     

    1295

     

    Arcybiskup gnieźnieński, podczas Uczty Przyjaciół, na której ciągle mnie nie ma, wstrzymuje oddech. Wychodzi na zewnątrz, potem wychodzi z siebie, aby wejść na wzgórze, gdzie u podnóża wzgórza, słychać krzyk ważki. Łabędzia śpiew. Dostrzega światło mojego wehikułu. Jakub Świnka, bo o nim mowa, rozpoznaje we mnie Przemysła II i koronuje mnie na króla w Gnieźnie, w gnieździe żmij. Widzę ich twarze, słyszę w sercu głos czystości wewnętrznej. Pewnego dnia zburzę to miasto. Pewnego dnia ta licha skorupa ziemska rozstąpi się pod ciosem noży. Chwytam się za serce, syczę z bólu i upadam na posadzkę z ognia. Ziemia rozstępuje się pode mną i widzę martwe ciała miliardów stworzeń. Nie ma w nich jednak tego, co je niegdyś rozświetlało.

     

    1325

     

    Książę litewski Giedymin zawiera z Polską przymierze zaczepno – odporne przeciw Krzyżakom. Ci atakują pomyłkowo mój wehikuł pozostawiony u podnóża wzgórza.

     

     

    PARYŻ 885 – 886

     

    W latach 887 – 888

     

     

    Katolicyzm Franków, Wehikuł Czasu ląduje u podnóża wzgórza w chwili w której Chlodwig chrzci Galię. Z tej okazji urzyna się łby 666 kogutom.

     

    800

    Decyzja papieska o nadaniu Karolowi tytułu cesarskiego – zbiegła się z moją kolejną wizytą we Frankonii. Państwo Merowingów zamieniło się w międzyczasie w Cesarstwo Franków. Dwie minuty przed północą zaparkowałem Wehikuł Czasu u podnóża wzgórza i z tej wysokości miałem okazję zaobserwować śpiące frankijskie miasto. Północ była oślepiająco jasna, gdyż wszędzie płonęły łuczywa i kaganki oświaty. Krużgankiem przechadzał się sam Karol Wielki.

    Żołnierze mogli nabywać domy i gospodarstwa oraz zakładać domy i rodziny, a niektórzy z nich, jak słynny rzymski Cyncynat, swoim przykładem zachęcali do przetapiania mieczy na lemiesze. O ile nie byłby to miecz Damoklesa ani miecz obosieczny, a może w tych przypadkach jeszcze bardziej, jeszcze dobitniej…

     

     

     

    KREDYT WE FRANKACH?

     

    Tacyt, który cytuje Cycerona, który cytuje Cyncynata, który zalecał wszem i wobec przetapianie mieczy na lemiesze i nową rolę rycerza, którą miałaby być rola rolnika szukającego żony w telewizji czy przez internet, a zatem Tacyt, który pozwolił mi uszczknąć rąbka jego rękopisów, ten antyczny Tacyt, od którego początek wzięła nowożytna historia, leży przede mną plackiem, bowiem uwalił się jak zwierzę. Wypił zbyt dużo wina najwidoczniej, biedaczyna. Zapomniał też pewnie do wspomnianego wina nalać wody…

    Bez względu na nieznane pochodzenie Merowingowie posiadali przez cały czas trwania dynastii niewątpliwą oznakę rodu wybranego: długie włosy, które rosły naprzeciw wszystkiemu, i które dawały im moc w nich zaklętą.

    Trzy lata po wojnie niemiecko – francuskiej, w samym środku pola bitwy, stoję u podnóża wzgórza, a sylwetkę nienagannie opływową Wehikułu Czasu okrążają duchy zmarłych Merowingów.

    Surowsze obyczaje Północy źle się godziły z południowym wyrafinowaniem; ale to właśnie ti, w Akwizgranie, Północ spotykała się z Południem, a Wschód z Zachodem. Tu, w centrum świata chrześcijańskiego, okolonego przez plemiona barbarzyńskie czy Państwo Islamskie, powstało Państwo Kościelne, które stanowiło nić między starożytnością a nowoczesnością, jak średniowiecze.

    Toteż boczne linie domu kapetyńskiego sprawowały królewską władze – Hugo Kapet zaś witał mnie już na krużganku z kagankiem oświaty, jak Hugo Kołłątaj.

    Hugo Kapet wzuł kapcie i pospieszył w moim kierunku.

    Luksusowe importy są dostępne jedynie najzamożniejszym, stąd Hugo Kapet ma na sobie klapki Kubota i kapotę z Bershki.

    Koń bojowy osiągał wysoką cenę.

    Zainteresowań tych nie było pozbawione i rycerstwo.

    Stan anarchii wewnętrznej – objawia się w zsuniętym na czoło kapeluszu Kapetynga. Hugo wierci piętą w dziedzińcu do tego stopnia, że powstają gotowe właściwie studnie artezyjskie.

    W XI w. kiedy Kapetyngowie byli już tylko mglistym wspomnieniem, znowu wylądowałem u podnóża wzgórza, w samym środku paryskiego koncertu Davida Bowie. To był nasz ostatni taniec u podnóża wzgórza, na pokruszonych kościach, under pressure. Kości zostały rzucone.

    Po pewnym zamęcie w pierwszej połowie XII w. Wehikuł Czasu powrócił do podnóża wzgórza, skąd lśniło Pomarańczowe Słońce. Ta wielka ognista kula przypominała mi twarz mamy.

    Imperium andegaweńskie było więc dalekie od jednolitości. Wielka Pomarańcza lśniła u podnóża wzgórza, a twarz mojej matki rozpływała się w niebycie, to znowu powracała do mnie w największych wspomnieniach. Próbowałem odnaleźć Ją przemierzając czas i przestrzeń, ale wszędzie napotykałem na pustkę.

    Nic tu z modnego w XII w. mistycyzmu. Mistyka pustki co najwyżej albo skowyt nicości. Przedzierając się jednak przez kolejne czaso – przestrzenne bramy, zaczynałem wierzyć, że dopnę swego i że spotkam swoją matkę już niebawem. Za każdym razem gdy dochodziłem do takiego przekonania, działo się coś strasznego.

    Inaczej należało posługiwać się urzędnikami opłacanymi i całkowicie od króla zależnymi niż starym systemem dygnitarstw, inaczej należało dociskać pedał przyspieszenia bądź hamulec w mym sponiewieranym przez miliardolecia podróży wehikule. Zupełnie inaczej niż robił to Kolumb albo myślał o tym, jak robił to Kolumb, Magellan. I za każdym razem otwierała się przede mną ścianą, rozpościerał kolejny mur, w który uparcie biłem pokiereszowaną i jakże pustą głową, a moje serce biło unisono z sercem matki, które wyło z zajęczej tęsknoty gdzieś pod ziemią, a może gdzieś poza ziemią, a może wewnątrz mojego serca właśnie. I to właśnie moje – Twoje serce obrałem sobie za kompas.

    Manifestowana przez króla dbałość o zachowanie każdemu baronowi sfery jego praw była zapewne szczera.

    Ale inna jest sytuacja, gdy baron przybywa z przyszłości, a tak postrzegano mnie na dworze króla Ludwika, na którym posadzki lśniły od czystości, jakby na kolanach ścierała je moja matka, co miała zresztą w zwyczaju robić w naszym domu codziennie, i do czego używała wspomnianego Ludwika, który chował przed nią w piwnicznej szafeczce ojciec obok flaszeczki czegoś mocniejszego. Idąc zatem tym wyfroterowanym holem, w pamięci miałem Jej słowa pełne miłości i troski.

    Piśmiennictwo ujawnia w tym okresie stabilizacji i dobrej koniunktury zapiekłe antypatie klasowe. Zresztą jest to widoczne, jak na dłoni. Z wieży pałacu Ludwika rozciąga się widok na czarne pola pełne bólu i brudu. Pola, które uprawiają chłopi podobni bardziej do zwierząt niż do ludzi.

    Profesorowie prawa i medycyny z Orleanu i Montpellier to przeważnie ludzie świeccy, którzy jak Demostenes ze świecą szukają Boga pośród bezkresu bawełnianych pól. Samotność to taka straszna trwoga, wyje wisielec.

    Arcydziełem gotyku jest paryska Sainte – Chapelle, do której docieramy o świcie.

    Jan II podpisał ów traktat:

    Oglądają się na mnie Andegawenowie, na mnie i na łunę ognia, którą pozostawia po sobie mój sprawny wehikuł. Ta łuna ognia sprawia, że jestem oddzielony od nich, zwykłych śmiertelników, czasoprzestrzenną barierą.

    Później Ludwik XI doprowadzi do perfekcji drenaż fiskalny, wyciskać będzie z Francuzów ostatnie żywotne soki, a ja będę obserwować te lata na ekranie wehikułu.

     

    Buntowali się przeciw niemi poddani, i w samym środku takiej rebelii ulicznej, jak jakiś pre – Gavroche, wylądowałem, i widziałem w oczach praszczurów Hugo ten sam ogień, który widziałem w oczach Villona, a potem w oczach Rimbaud, wreszcie w oczach Geneta. Ten sam ogień, który spalił Paryż.

    Wenecja, widzę Otella, który dusi Desdemonę na balkonie. Czarne dłonie palacza obejmują białą jak alabaster, łabędzią szyję. W oknie gołębica krwawiąca. Na ścianie portret mojej matki ukochanej. Upiór w operze, własnym oczom nie wierzę. Nie wierzę w żaden znak., w żadno wybawienie.

    Sąd to przesadny. Sad to przesadzony. Sad but true. The Truth is the Beauty. The Beauty is the Truth. Że Prawda jest Pięknem, a Piękno Prawdą, powiada Platon – cedzi przez zęby Filip Piękny, popijając wino burgundzkie i zajadając się pieczonymi gołąbkami, które, jak twierdziła Mama, same nie wpadają do gąbki. W tej baśni tkwię coraz bardziej zanurzony, porzucony Wehikuł gnije zaś u podnóża wzgórza, jak w wierszu Yeatsa.

    Król Francji odniósł świetne, pyrrusowe zwycięstwo. Poddani położyli się u podnóża wzgórza, a poeta wyrecytował z pamięci najdłuższy epos świata.

    Konkordat był korzystny i dla króla i dla papieża, obaj w kokardach udali się na kokardki do miejscowej włoskiej restauracji.

    W Hiszpanii tłumił rewoltę rewolwerem kaliber 44, a w Polsce wypuścił na rynek demo Paktofoniki. Potem Magik dokonał autodefenestracji, a Focus zrobił Hokus – Pokus z Dodą Elektrodą, nie wspominając o Rahimie, który wdał się w romans z prezenterką Pytania na śniadanie, Anną Popek.

    Wypróbowana we włoskim laboratorium politycznym zasada odwracania przymierzy została przeniesiona do wielkiej, pojemnej balii, w której możni tego świata prali brudne pieniądze. Obok zegarka i obroży Sarkoziego leżał tam pandemiczny paszport i chirurgiczna maseczka Macrona, czapka de Gaulle’a, butelka wody mineralnej Vichy, a także binokle Hollande’a.

    Niemały wpływ był Erazma z Rotterdamu, który nazwał wprost głupotą parkowanie wehikułu u podnóża wzgórza, a jednocześnie pochwalił mnie za zwyciężenie śmierci i powrót na czas. Nie zrozumieliśmy się.

    Ale większość zwolenników zmarłego monarchy rychło opuściła nowego władcę –

    Niemniej logika argumentacji, którą mi przedłożono, to była logika wyzwolonej wyobraźni, żeby nie powiedzieć : jasność i precyzja Jaźni, wszechmoc wszech widzenia.

    Nie oznacza to, że widziałem wszystko jasno i w olśnieniu, ale coś w ten deseń. Ujrzałem na przykład profesora Błońskiego, który siedział na maszynopisie mojej powieści, którą chciałem mu przedstawić do oceny, co miało miejsce jakieś dwie dekady temu, w ostatnich latach jego życia, na ulicy Gołębiej, w Instytucie Polonistyki. Byłem podówczas studentem drugiego roku i do moich ulubionych zajęć należało zadręczanie profesorów prośbami o lekturę i recenzje moich utworów. Czekając na Błońskiego, położyłem maszynopis na parapecie, a kiedy odwróciłem się, profesor, który pojawił się WTEM NAGLE NIESPODZIANIE, usiadł na parapecie, a co za tym idzie, na moim maszynopisie.

     

    W centrum iluzjonistycznie namalowany otwór, do którego z profesorem Błońskim wpadamy przebijając błonę dziewiczą. Profesor Tutka przebija ją tutką, a profesor Gąbka czyści gąbką.

    Czasem jakiś odważny nowożytny artysta brał się do analogicznej do nich serii cesarzowych, ot Giotto, który umieścił nas na obrazie jako zabójców Agrypiny, albo Pollock, który swym zamaszystym pędzlem obdarzył Klaudiusza moją twarzą. Bez potwarzy, ale z wyraźną intencją wszech obecności, aż od obłędu, widziałem teraz twarz mojej matki w każdej rzymskiej cesarzowej, nie wspominając o boginiach matkach od Ceres po Junonę. Od Minerwy po moje zszarpane nerwy.

    Sadeler bowiem nie poprzestał na swoich dwunastu cesarzach i towarzyszących im – ich nałożnicach. Malował także ich matki, żony i kochanki,. Z pasją wędrowca umieszczał w swoich malowidłach krajobrazy nędzy i rozpaczy. Używał oberżyny, aby oddać otchłań oberży. W sukmanach z Bershki przedstawiał postacie z Forum Romanum. W tłumie cezarów i żon cezara zaczęliśmy się niczym od siebie nie odróżniać aż do rzeczywistego wyodrębnienia się ponad inne zjawiska, i tu po raz kolejny nie zawiodła mnie moja niepowtarzalna jaźń. Moje ja rozświetliło ciemne ulice Rzymu, aż sandały Swetoniusza zajęły się ogniem.

     

     

    The Color of Stone:

     

    Kolor kamienia – krew.

    Kolor krwi – kamień.

    Kamień krwi – kolor.

    Krew kamienia – kołnierz

    krwi, krew na mankietach

    koszuli, koszula ciału bliska.

    Koszula tej zdziry, Dejaniry.

    Krwawe płomienie ognia

    nad kamienną świątynią.

    Kamień na kamieniu.

    Krew z krwi.

    Ogień ze światła.

     

     

    Nadarzała się sposobność dobrze rzecz poprowadzić. Kości zostały rzucone. Ziarno czasu kiełkowało we mnie, aby mógł ponownie inkarnować. Zapomniane sny powróciły ze zdwojoną siłą.

    Któż mógł lepiej odczuć odrębne piękno i charakter tego ludu, któż?

     

    I

     

    O rozżalenia! O miłości!

    Śmierć czasu w dłoni

    jakby stado koni

    straconych kości…

     

    Pogrzeb Shelleya. Confetti wznoszą się niczym fale ognia.

    Urodził się w Niżnim Nowogrodzie jako syn rzemieślnika. Maksym Gorki. Ten też ma pogrzeb u podnóża wzgórza, jak Yeats. Gdybym mógł schowałbym swoje oczy w Twojej kieszeni. W kieszeni otwiera mi się nóż na węża. Staram się trzymać braku oparcia. Patrzę na ciało mojej matki martwe. Wszyscy umrzemy.

    Stąd w malarstwie pejzażowym Wyspiańskiego tak często obecny model Wawelu jako symbolu dziejów. Ale my poszliśmy potem na Wyspę Młyńską, do kawiarenki Wedla, gdzie wnuczka Ireny Jarockiej podawała przepyszne kakao z wiatrakiem w filiżankach przypominających kolumbaria albo akwaria.

    Kto umie czytać, ten czyta z wiarą. Gdzie Twój słychać śmiech, widać Twoją twarz, Mamo,. Nie opuszczaj mnie. Nie opuszczaj mnie. Nie odchodź. Nie rozpływaj się w nicości na zawsze.

    Ludzie – samotność, cóż po ludziach. Ludzie to piekło. Ludzie – byki, ludzie – świnie i ludzie – drewna, ludzie – metafizyczne bydlęta.

    Pomiędzy nimi nie Eros różany

    Na blade twarze rzuca blask przewodni

    Lecz jakaś wiedźma ubrana w łachmany

    Potrząsa drzazgą płonącej pochodni.

     

     

    Twarz mojej matki, co skąpana w różach,

    Jest jednocześnie smutna i radosna,

    Biała od snu, czerwona krwią jest Róża,

    Jak Zmartwychwstanie, przyjdzie znowu Wiosna.

    Sui generis biblia pauperum…

     

     

    Dlatego mogłem być pewien, że niczego nie mogę być pewien. Jak Sokrates, który po wypiciu cykuty, staje w bardo. Otruty, a jednocześnie otrzeźwiały. Oszołomiony Otchłanią, która otworzyła się na oścież…

    Przed trucizną Sokrates być może.

    Niewolnicy z orszaku Hannona z wyjątkiem chłopca, który za chwilę poda truciznę starcowi, kłębią się jak para za parawanem. Parweniusze.

    Narzędziem bicia bywał również kamień. Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Dlatego Sokrates pożera szarańczę, popija wodę tryskającą ze skał i ucieka z więzienia niczym Bruce Willis w szklanej pułapce albo Sylvia Plath w Szklanym kloszu.

    Chociaż dżinizm niejednokrotnie w różnych częściach kraju – wyłaniał się pod postacią Dżina z butelki, względnie butelki dżinu…

    Szaman padał półprzytomny na ziemię, planetę ludzi i małp. Teraz wstępował do Nieba, aby wydobyć stamtąd moją nieodżałowaną matkę, a ja zamknąłem oczy, aby widzieć to wszystko wyraźniej. Żeby widzieć jasno, w olśnieniu, jak zalecał de Saint Exupery Małemu Księciuniowi. To koniec – wybełkotał pijany od ziół szaman, głaszcząc lewą ręką kota. Idiota.

    Omdlenie nie kładło kresu obrzędowi. Teraz należało oporządzić jadło i napitek. Szaman wypił wiadro wina i kiedy szamał kolejne żabie udko, udało mi się zagaić: – A co z moją matką? – Nie żyje – zbiesił na mnie wzrok – a kto nie żyje, tego nie ma. – Jak to nie ma? – złapałem szamana za grdykę. – Ano nie ma Jej tutaj. – A gdzie jest? – Jest Tam gdzie nie ma nic i gdzie jest już wszystko – wskazał na sarkofag,a bielma jego oczu wypełniła krew, mnie zaś zalała wściekłość. Wrzasnąłem: Ty chuju! I naplułem mu w twarz, a ten się tylko oblizał.

    Cześć oddawano nie tylko zwierzętom. U podnóża wzgórza widniały wielkie inskrypcje, na których ktoś napisał: Cieniom Audena. Odczytałem kilka pierwszych z brzegu nazwisk; WILLIAM BUTLER YEAYS, HERBERT GEORGE WELLS, WYSTAN HUGH AUDEN, WILLIAM SEWARD BURROUGHS, JULIO CORTAZAR, DANTE ALIGHIERI, GUSTAW FLAUBERT, ALLEN GINSBERG, ALDOUS HUXLEY, JOHN IRVING, JAMES JOYCE, KRYSTIAN KAJEWSKI, LAUTREAMONT, MIŁOSZ, NABOKOW, ORWELL, PUŁKA.

    Nie brak też w owych czasach kultu płodności czynnej. Czyni się ofiary u podnóża wzgórza, co obserwuję z wnętrza mojego Wehikułu Czasu. Widzę i obserwuję, a tęsknię.

    Najwięcej spośród owych starożytnych świątyń poświęconych było dwu bóstwom i ich potomstwu:

    Świątynie ówczesne to swego rodzaju mauzolea, a trochę gabinety krzywych luster, czy nowocześnie urządzone królicze nory. Tysiące twarzy, setki miraży, to człowiek tworzy metamorfozy – metempsychozy i cykady na Cykladach. Bum cyk, cykl się powtarza w nieskończoność.

    Ufaj bogu Nabu, innemu bogu nie ufaj! – taki napis na glinianej tabliczce, którą wręczył mi szaman, zapamiętałem. Nie mam jednak zaufania do tej ani innej religii, zwłaszcza że szaman próbował mnie okraść z ostatnich dwudziestu czterech złotych, które miałem w portfelu.

    Rodzimi mieszkańcy tych terenów nadali swemu krajowi nazwę Kanaan, która kojarzyła mi się z weselem w Kanie Galilejskiej. W istocie.

    El pozostał wprawdzie nadal, ale dołączył do niego zagubiony w czasoprzestrzeni Geniusz Belial, Baal, Władca Much, który w nosie miał muchy i w ogóle mucha nie siada.

    1.

    Tutaj główne role należą do Baala i Anat oraz ich przeciwnika Mota. Motam się zatem z motkiem wełny wzdłuż megalitycznego Labiryntu, śledząc postacie Beliala, Ladacznicy i Mefistofelesa Ekstatowicza. Pisałem o nich niegdyś w niektórych ze swoich antypowieści.

    Dawna lokalizacja siedziby Zeusa na górze Olimp miałaby też przemawiać za tym,

    Tajny jej kult w Eleusis, gdzie docieram dżipem po południu, ukazuje mi świątynię Bogini Matki, Demeter, Mater Dolorosa, zbolałej po stracie swej córki Kory – Persefony, która zstąpiła do Podziemi, żeby żyć jako żona Hadesa. Twarz Demeter przypomina mi twarz mojej mamy. Mamy z Demeter to wspólnego, że kogoś najbliższego już przy sobie nie mamy.

    Byli u szczytu potęgi, a potem legli u podnóża wzgórza.

    Stało się to w obliczu klęski nieurodzaju za radą ksiąg sybilijskich. U podnóża wzgórza pojawiły się blokady Andrzeja Leppera, które odgradzały miasto od leprosoriów. W leprosoriach umieszczono trędowatych, między innymi mnie, ale nocą, wraz z przewodniczącym Agrounii, wydostaliśmy się z klatek dla ptaków i płynąc kanałem, przedostaliśmy się do Wenecji, wprost na festiwal filmowy.

    Znaczenie religii Germanów dla rozwoju kultury europejskiej jest niemałe. Jak widać, na załączonych Obrazkach z wystawy. Bez obrazy. Obrazowo rzecz ujmując.

    W Xi wieku rozpoczyna się okres zmian. Panta rhei – śpiewa Maciej Maleńczuk o twarzy martwego Heraklita z Efezu. W Fezie albo w tabernakulum.

    Byli to ludzie prości. Szli prostą drogą, jak kazały im ich, martwe, nieodżałowane matki. Mieli miłość.

    Na Zachodzie upadek piśmiennictwa kościelnego był spowodowany przede wszystkim wstrząsami społeczno – politycznymi. Innu słowu: na Zachodzie nastąpiły nieodwracalne zmiany. Przemiany winy w wodę.

     

     

     

    Stosunkowo dość dużo wiemy ze źródeł pisanych na temat wierzeń ludów Arabii północnej i Arabii południowej. Z Mekki do Medyny kursuje Mahomet Travel.

    Rzeczą interesującą jest, że podróże te można odbyć latającym dywanem wykonanym przez Perskie Oczy.

    Reguły tych bractw różniły się między sobą,

    Ten kult świętych, który stawał się niekiedy kulą u nogi, nie pozwalał uruchomić zazwyczaj latającego dywanu. Tylko czyste serce mogło być w tym przypadku paliwem i dlatego zabierano ze sobą dzieci lub zwierzęta. Jakież było moje zdziwienie, gdy wsiadłem na latający dywan, a on uniósł się wysoko do góry, skąd mogłem obserwować cały ten świat. Okazało się, że moje serce przepełnia najczystsza tęsknota za ukochaną matką. Ta tęsknota była dla latającego dywanu najdoskonalszym paliwem. Unieśliśmy się więc wysoko ponad stan rzeczy świata tego i pofrunęliśmy aż do Tiutiurlistanu.

     

    Buddyzm pierwotny

     

    Chrześcijaństwo pierwotne, pierwotny islam i judaizm – wszystkie mniej lub bardziej uniwersalistyczne religie w swoich zalążkach ujrzałem w swym paluszku, Palcu Bożym.

    Królewicz wzniósł więc swą głowę ku niebu i zawołał: Chodź ze mną! Posłuchałem go,a potem orbitowaliśmy bez cukru,pod sobą mając Australię i Amerykę.

     

    Gdy tylko mędrzec Rujan wyrzekł te słowa,niebo zapłonęło ogniem. Płomienie paliły mnie od wewnątrz niczym tureckie kindżały.

     

    Smukły jest,

    jest jak promień,

    ból serca, które

    pożera boleść.

    Głęboka jest

    rana,której nie

    sposób zabliźnić.

    Oczy miałem zamknięte, próbowałem zapomnieć o tym,że moja ukochana matka umarła. We śnie jej dłoń dotykała mojego czoła,jak jeszcze niedawno.

    O panie mój, spraw,aby bramy między światami rozpłynęły się w moich ustach. Chcę przeniknąć przez ściany wraz z duchem mojej matki – pomyślałem i wydawało mi się,że tak się stało. Przez chwilę mogłem przeniknąć wszystko, włącznie z moim obłędem. Po chwili opadłem na dywan, który leciał nad padołem łez,jakby nic się nie stało, jakby ściana ognia,którą minęliśmy, była pluszowym misiem, a śmierć i cały jej robaczywy arsenał, smakowała jak ptasie mleczko. Przestałem się bać. Przypomniałem sobie twarz matki:martwą i żywą. Potem promienie światła w ciemności.

    Lecz ona rzekła:Jej słowa były jednak niesłyszalne. Jej twarz zasłonięta przez piętrzące się planety i gwiazdy. Gwizdy w planetarium. Cud niepamięci. Jak przez mgłę przypominałem sobie twarz matki.

    A król tłumiąc nadal swój głos,nakazał odciąć mnie od obrazu matki. Bez obrazy,ale wyciągnięto mnie jak pszczołę z plastra miodu. Miałem przynajmniej takie wrażenie.

    Idź już, nie odchodź,zostań,wróć,bądź przy mnie,

    Czyż nie ostrzegałam cię?

    Spojrzała na mnie i rzekła do ifrita: To jest mój syn ukochany. Ciało z mojego ciała. Kość z mojej kości. Krew z mojej krwi. Dusza mej duszy. Mieszaneczka. Zeróweczka. Krystianeczek mój. Mój syneczek stracony. Moje dziecko ukochane.

    I rzekła do swej świty: Idźcie do diabła!

    Odrzekła:Otchłań otworzyła się jak jej serce na oścież. Odrzekła: Ocean ognia wypełnił lodowate kamienie. Pająki światła tkały arras miłości na czarnych palcach wiedźm: Kloto, Lachezis i Atropos.

    Wkrótce zbliżyliśmy się do jakiejś wyspy, która wyglądała jak Rajski Ogród. Rajskie ptaki piły ptasie mleczko z moich kubków smakowych.

    Wylazłem na jakąś deskę,która okazała się ostatnią deską ratunku.

     

    W tych samych czasach żył wróbel, który zrobił sobie gniazdo w mojej dłoni.

    Wiedz zatem, Czytelniku Paskudniku, że zupełnie zgłupiałem,bo ten wróbel w garści zaprowadził mnie do mojej młodej mamy,która podlewała róże w naszym ogródku i która uśmiechnęła się na mnie i która pierwsza pokazała mi świat.

     

    Przemiany w teatrze zyskały również podstawę teoretyczną. Teatr Okrucieństwa otworzył przede mną swe podwoje na oścież. Matka umarła, a wróbel zdechł. Odtąd kiedy podnosiłem rękę do góry,opadała natychmiast jak zwodzony most.

     

    ODCHODZENIE OD NATURALIZMU W TEATRZE.

     

     

    Złoto Renu,wpływamy do niecki, w której niemiecki kompozytor je kiełbasę z rusztu i popija posiłek piwem, które spływa mu po brodzie.

    Lirykę jednak Rydel porzucił,gdy Inferno już we mnie tkwiło: Blisko tak,ostatni akt. Szyby,które znam. Że tak życie kończy się.

    Spowiada się w Mojej pieśni wieczornej kapłan -który ma twarz tarantuli i którego unoszą ponad McDonald skrzydełka z KFC.

     

    TEATR OKRUCIEŃSTWA ARTAUD

    Kariera literacka Stanisława Wyspiańskiego należy do zjawisk najniezwyklejszych. W jego krótkim życiu zamknęły się bowiem połączone węzły teatru,malarstwa i literatury. Ma swoją nagrobną płytę w płytotece Teatru Okrucieństwa.

    Powieść,która jest światem,która jest wszystkim.

    Mówi się wręcz o graficzności sztuki malarskiej Wyspiańskiego. Wyspy,do których dopływam, opływa Otchłań, ale aligatory i iguany wylegują się na ich rajskich brzegach,gdzie spodziewam się spotkać Ducha Matki. Mówią,że to możliwe, a poza tym Mama obiecała mi, że wróci do domu,jak pozałatwia wszystkie ważne sprawy.

    Świat się kończy, a ja próbuję połknąć początek i koniec. Połknąć jajo węża. Tak bardzo chciałbym, żebyś żyła. Gdybyś żyła, wszystko byłoby piękne i proste. Jak w tamte dni. Nasze dni,mamo. Ale nasze życie się skończyło.

     

    Kto nie umie żyć życiem,

    pisze poematy. Te potem

    wieprzom rzuca, jak perły

    za siebie. Dziś znowu

    jestem w piekle, jutro

    będę w Niebie.

     

    Nawet flegmatyczne Niemcy miały po r. 1880 modernizm,a chwilę potem eksplodował ekspresjonizm. Dojechaliśmy do Bayreuth, gdzie Wagner zabrał nas balonem braci Mongolfier na Mont Blanc. Na szczycie Białej Góry czekaliśmy na hiszpańską inkwizycję, która skazała nas na męki Tantala. Musieliśmy patrzeć z góry na targowisko próżności u podnóża wzgórza.

    Usuwanie wszelkiej ideowości z dzieła sztuki nie było już jednak nieodzowne nawet ze stanowiska naturalizmu. Kiedy ucichła muzyka, zabłysły światła. Podobne czyste światło zbawia od bezsensowności -pomyślałem. Zobaczyłem Ognistą Różę Wszechświata. Twarz Mojej Matki promieniejącą uśmiechem. Anielskie skrzydła u swoich własnych ramionach. Tratwę Meduzy i upadek domu Usherów. Moją własną twarz w lustrze. Dziewczynę z półpiętra, która czekała na mnie przed Biblioteką Aleksandryjską. Ważyły się moje losy na Jej dłoni. Podeszła do mnie z moją własną książką. Mieliśmy dzieci. Dom u podnóża wzgórza. Bardzo blisko Jej serca biło serce moje. Pewnego dnia spotkamy się znowu, statki Kolumba jak noże w głowie. Nóż,widelec. Chcemy świata i chcemy go. Teraz Polska, Kujawy. Wenecja Północy. Krwawe światło poranka. Dziewczyna czeka na mnie pod Biblioteką z tomikami Tristana Tzary. Ma pełne piersi i dzban malin. Mówi mi, że słucha the Doors z zamkniętymi oczami. Idziemy przez pusty plac. Gaśnie światło,ludzie tańczą. Lancelot pcha swoje nieznośne taczki. Aż do końca,który jest nowym początkiem.

    Technika artystyczna. Wyostrza się jak tapioka na talerzu. Talerzyk leżał i leży. Kanapeczki z szyneczką i pomidorkiem położyła na nim mama. Z tym, że mamy już nie mamy,a talerzyk leżał i leży. Leży jak ulał, płaszcz,prochowiec. Smutna twarz matki mijana w kolejnym śnie. To jest już koniec.

    Przyszła wówczas w miejsce metafizyki nauka ścisła. Miłość nazwała instynktem przetrwania gatunku, gatunek zaś umieściła w centralnym miejscu. Tak zwana ludzkość w scjentycznym obłędzie, specyfika naszych uwiędłych czasów. Ale ja potrzebuję Twojej Miłości,Mamo, bardziej niż kiedykolwiek. I kiedyś Cię znajdę.

    Symfonia duchowa,którą Wagner aranżuje u podnóża wzgórza,i to uczucie dziwności istnienia, witkacowski dreszcz,o szyby dzwoniący dreszcz metafizyczny,prywatne piekło istnienia,poezja,która jak kamień na szyi, jak kamienna półka,jak nóż w brzuchu,czy raczej nóż na gardle…

     

    Nowe pierwiastki wchodzą w skład jaźni narodowej, która dryfuje ku jakiemuś uniwersalizmowi,i ten połaniecki uniwersał,te spory o uniwersalia, ów uniwersytet unifikujący, owa otchłań…

     

    począwszy od fabuły,ja to wciąż ja,to jasne jak dwa razy dwa, lata lecą,a ja to wciąż ja,zaśpiewajmy coś wesołego,Wehikuł Czasu to byłby cud,cud niepamięci!

    Typy biedaków i opętańców wiejskich w fantazji poety przybierają postać na pół baśniową,

     

    Duszo,gdzie jesteś? Mamo,gdzie jesteś? Duszo, czy jesteś Mamą? Mamo, czy jesteś duszą?

    Zresztą dosyć już miał świat tego racjonalizmu,a ja dosyć już miałem tego świata bez Ciebie,Mamo. Dosyć już miałem Tao i Tajemnicy,dosyć miałem tej tańcbudy i Buddy miałem dosyć. Dosyć miałem marszu i stania w miejscu też miałem po dziurki w nosie. Wiedziałem, że to wszystko.

    Przegryzieni wszyscy hiperkulkturą – w moim śnie,cudownym śnie, który jest moim życiem, jest zoomem w camera obscura,jest zebrą, z której ciała cieknie strużka krwi, bo jestem marzycielem, marzeniami żyję jak król z marcepanu, i rozwalają się ściany kruche ognia, i rozchyla się jak oskalpowana czaszka Irokeza baśń, w której na nowo mogę Cię przytulić, w której wynoszę Cię z ognia śmierci jak z pożaru,jak Orfeusz Eurydykę,i już nie patrzę wstecz, gdzie ramiona ognia palą wątłą strukturę tak drogiego mi ciała, Mamo. Jestem marzycielem przemierzającym mare tenebrarum, sturękim Briareusem, brain damage, kopalnią diamentów,diademem utworzonym z Księżyca i Słońca,kanapką, którą jesz,z tuńczykiem przepołowionym przez trawler, Moby Dickiem w ustach Ahaba,Jonaszem pijącym tran wewnątrz wielorybiego żołądka, przez żołądek docierającym do serca, przez arterie krwionośne miast tryskającą szczyną, ustami Molly Bloom, nogą Leopolda Blooma, ręką farbiarza,co się zresztą zdarza, co przenika mnie do wewnątrz.

    Wielka tęsknota, za czasem straconym, za utraconą na zawsze matką.

     

     

    Ona od wieków posiadała przywilej snucia znienawidzonych przez praktyków – poetyckich widm, Matka, która bije w moim sercu, miłość,co Słońce i gwiazdy porusza, umiejscowiona…

    Jakoż i teraz przeciw neoromantyzmowi zaczęto wysuwać – naukę, sztuczną inteligencję, armię bezmózgich botów,miasto,masę,maszynę. Bunt mas sterowanych odgórnie przez patrycjuszy Nowego Rzymu: z kolejnymi inkarnacjami Kaliguli,Klaudiusza czy Nerona. Paryż płonie na naszych oczach, pod Bydgoszczą zaś ląduje katowicki Spodek.

    A Ty, Tam gdzie nie ma nic i gdzie jest już wszystko, jesteś czy już Cię nie ma,Mamo? Czy jesteś Tam jakoś? W dźwiękach muzyki sfer,we wspomnieniach, w biciu mojego serca, w moich myślach o Tobie, wewnątrz moich łez o strukturze kryształów,w moim śnie,cudownym śnie widziałem Cię już tyle razy, jakby nasze życie rozciągało się ponad przestrzenią i czasem,i cała moja podróż Wehikułem Czasu i Przestrzeni, nie była skazana na niepowodzenie, jakbym przeczuwał Nienazywalne i mógł powtórzyć za Williamem Blake’em:

     

    Kiedy otworzymy Drzwi Percepcji,

    wszystko ukaże się takim,jakim jest:

     

    NIESKOŃCZONYM…

    W najsmutniejszych warunkach pracował teatr polski w zaborze pruskim. Drzemałem niemalże,gdy nasza drezyna opuściła Drezno, Rzeźnię numer pięć, i drzemałem nadal, gdy dobiliśmy do Wozu Drzymały. Drzymała również drzemał. Obudził się tylko Adam Grzymała – Siedlecki.

    Melancholia. Mnie ogarnia melancholia, tęsknota za Matki dłońmi,młodopolska tęsknica, modernistyczny spleen, żal za grzechy, żal, że nie żyje, że nie ożyje, a dopóki Ona nie ożyje, ja nie odżyję, odżyłbym gdyby żyła, nieodżałowana, daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia, posągi marzeń trwalsze niż ze spiżu, i ta nić,która z rąk wypadła w samym środku Labiryntu, trylobity w Marienbadzie.

    Takie filozoficzne podłoże prowadziło również do wniosków tyczących się możliwej syntezy rzeczywistości poprzez sztukę. Sztuka jak skóra do skóry lgnie. Znów mi smakuje deszcz,wciąż nie smakuje mi życie bez Ciebie, Mamo. Życie jest gdzie indziej. Życie jest zmienne jak Euryp. Pysk życia krwawi nicością. Noc, która trwa i trwa. Paskiewiczowska.

    Żyjemy w epoce zwichrzonej i burzliwej, Burza nadciąga ze Wschodu. Lubią domalowywać jej twarz Putina,choć to tylko parawan.

     

    Wolno artyście nie iść równolegle z ideałem życia gromadnego…Rzucać perły przed wieprze, wymyślać ludziom od bydląt i świń, ale w jakiś sposób być świętym. Zwłaszcza w ciszy poranka, albo w snach. W moich snach mogę Cię dotknąć, Mamo. Ciągle czuję bicie Twojego serca i w jakiś sposób wiem, że jesteś gdzieś obok. W moich łzach. W bezkresnej nocy, która nas rozdziela. Jak światło, które przenika ciemność.

     

    P. Przesmycki przenika przez okno redakcji Życia:Życie jest gdzie indziej! – rzuca mi na odchodnym, jakby strącał okruchy szkła gołębiom na pożarcie. Jakby chciał mi powiedzieć:WYPIERDALAJ!

    Museion, Labirynt, Knossos, Minotaur w oknie kłapie paszczą na mnie.

     

     

    Po cichych smrekach o ciemnej zieleni

    Kładło się słońce złotymi plamami;

    Ty byłaś wewnątrz mnie moimi snami,

    Wierzyłem: nigdy nic tego nie zmieni.

     

    A niedźwiedź w oklepcu strasznie las łamie. Niejednorazowo, lecz całodobowo.

    Niemniej nie jest przypadkiem ani okolicznością drugorzędną fakt, że nie istniejemy. Śnimy się tylko motylkom.

     

     

     

     

    W półśnie ją widzę, na granicy światów, jak powraca

    Tu, w ciemnościach rozbłyskająca nagle świetlna raca!

     

     

    Usiada przy szarej ścianie, jak szara myszka, matka,

    A ja wierzę w mych oczu obłęd prawie do ostatka..

     

    Ostał mi się jeno sznur gwiazd na czarnym firmamencie,

    Przed zaśnięciem liczę je sobie. Takie mam zajęcie.

     

     

    Posągi marzeń sennych strącam z piedestałów ręką

    Farbiarza, ból zamykając w sobie zgrzebną piosenką.

     

     

    Latarenka miała być lekcją literacką dla dzieci:

    -Dobrze!- Nie myślę o śmierci. Myślę o Tobie. To,że nie żyjesz, jest równie absurdalne jak pąk róży, którą obiecałaś mi narysować. Róży rachunku różniczkowego.

     

     

    W MOIM ŚNIE

     

     

    Gdyśmy doszli szczytu,ujrzałem na nim Ciebie, Mamo ukochana. Urosły Ci skrzydła w miejscu ramion.

    I dopiero kiedy mnie zamknięto, a śniło mi się, że zamknięto mnie w trumnie,obudziłem się ze świadomością, że nie żyjesz. Zapamiętałem jednak ten sen i to, że w miejscu ramion miałaś skrzydła anielskie.

    Kupcy i inni współtowarzysze podróży słysząc moje słowa zgromadzili się przy mnie,

    Potem, podeszli do mnie, otoczyli mnie cudacznym korowodem.

    Skoro potem odzyskałem rozsądek,tłum rozrzedził się albo zniknął.

    Synu mój,znowu usłyszałem głos Twój, Mamo, jakby ta Ściana Płaczu miała uszy i jakby mój obłęd człowieczy rozpadał się na cząstki elementarne. Strach i ból zaczęły we mnie topnieć, przynajmniej tak mi się wydawało, starałem się siłą woli wydrzeć z klatki ciała,i ulecieć wprost w ramiona Twe.

    Wówczas usłyszałem w kopule sfer niebieskich pochwalne pienia aniołów i wielce tym zdumiony zawołałem:Mamo! Mamo! Mamo! I znowu znalazłem się na schodach w naszym Domu Rodzinnym w Sobowie.

    Strzeż się w przyszłości owych ludzi,

    Zdarzyło się kiedyś, że zębatka Wehikułu Czasu i Przestrzeni utknęła w przekładni biegów i zastygłem martwy. Śmierć jest takim wypadkiem przy pracy, wyrwą spoczynku w bezustannym ruchu, niebem w samym środku piekła, ciszą, która trwa i trwa, somatycznym zlepianiem się chromosomów, śmierć jest wypadkiem przy pracy.

    Później rozkazał Sulejman, aby wyciągnięto mnie z Wehikułu i odwieziono do Miasta, gdzie, jak mniemano, miałbym umrzeć. Ułożono u mojego wezgłowia miecz Damoklesa i czekano, aż zabierze mnie śmierć. Tymczasem jednak moje członki odzyskiwały elan vital, i siłą własnej woli rychło sam wstałem, wziąłem kąpiel i zabrałem się do spożywania podanego mi obiadu, na który składały się arabskie przysmaki. Strach umarł.

    Wtedy emir Musa rozkazał jednemu ze swoich młodych służących, aby podano mi na deser mus migdałowy.

    O synu człowieczy, oczy Twoje błękitne jak migdały, zagaił Musa, mus zlizując ze spodka. A członki twe jak jedwab, poślinił palec i przysunął sobie do ust, co przypomniało mi Ciebie,Mamo.

    Czy zostało ci może objawione, że nie umrzesz? Że jesteś Bogiem? Uświadom to sobie. Ja też jestem Bogiem. Tylko wyobraź.

    Nie czyń tego! – krzyknął, kiedy próbowałem otworzyć oczy. Życie jest snem idioty. Teatrem.

    Lecz on roześmiał się i śmiał się coraz głośniej, a śmiech ten przeraził mnie jak śmierć,ten śmiech był bowiem śmiercią. Tak śmiała się do mnie śmierć nieunikniona.

    Skóra na nim wyschła, w miejscu oczu tkwiły oczodoły, z których wyślizgnęły się jakieś przerażające poczwarki, niebo wypełnił zaś trupi odór, i bezkresny smutek wstąpił na nowo we mnie. I znowu znalazłem się w szponach strachu, który miał wielkie oczy.

    A w krużgankach owego pałacu stały wszędzie ławy z kości słoniowej, a główna sala lśniła oślepiającą bielą.

     

    Środek sali zajmowała wielka fontanna z marmuru, do której podszedłem, aby móc rozkoszować się jej pięknem z bliska. Fontanna fantazyjnie migotała.

    Rzekła: rzeka płynie,serce bije,wieczność trwa. Kocham Cię.

    Przez moc imion potężnych i wersetów czcigodnych, jak jaśniejące światło przenikające poprzez ciemności egipskie, jak podmuch wiatru w całkowicie nieprzeniknionej nicości, jak czysta

    woda pośród płomieni ognia, jest moja miłość do Ciebie, mój syneczku, Słoneczko moje!

    Na Allacha, pierścienie ognia poczęły połykać lodowce, a z Puszki Pandory wyszedł Lewiatan tylko po to, aby zakomunikować swoją obecność. Migdałowe Miasto migotało.

    Abu Kir – Wehikuł ląduje u podnóża wzgórza w samym środku ceremonii pogrzebowej. Karawan kwitnie kirem. Kira unosi się na skrzydłach motyla. Patrzę na Ciebie, Mamo!

    Mameluk – ma skrzydła ważki. Unosi mnie wysoko do Ciebie. Sadza na tronie z sadzawki. Mogę patrzeć na Twoje półprzymknięte skronie. Mogę rozkoszować się Twoim obrazem. Wyłaniają się z mojej świadomości śmierci nasze wspomnienia. Wychodzisz do mnie,cała w skowronkach. Twoja skroń na nowo tętni życiem.

    Zmęczony nieustanną creatio ex nihilo, zapragnąłem pogrążyć się w nicości.

    Mama mówiła, że to, że jestem taki wrażliwy, mam po Niej. Bo kiedy była w ciąży ze mną, bardzo się denerwowała się i czuła się sama na szpitalnej sali. Zjadła jakąś kanapkę i się źle poczuła. Teraz jestem w naszym pokoju na poddaszu i patrzę na puste łóżko,w którym spała i próbuję zmusić swoją wyobraźnię do zwrócenia mi jej obrazu. Zamykam oczy i widzę ją jak siedzi na skraju łóżka i je te kanapkę. Zawsze stawiała szklankę z herbatą na skraju biurka tak, że musiałem ją przestawiać. Tego ostatniego poranka wyszła z domu i dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Przestała oddychać dwie i pół godziny później.

    Pamiętam, że wychodząc z domu, powiedziała do mnie: Syneczku, śnij sobie jeszcze. Mama wróci, jak pozałatwia wszystkie sprawy.

    Po północy wszystko rozkładało się i gniło. Ciało Mojej Matki. Ciało Darii Markov. Ciało Sinead O’ Connor i ciało Marylin Mongoł. Ciało Chrystusa i ciało Cervantesa. Ciałognicie.

    W chwilach wolnych biegasz i bawisz się wesoło.

    Sakrament ten ustanowił Jezus Chrystus dla dobra ludzi, żeby cieszyli się życiem, które jest gdzie indziej, i które jest zmienne jak Euryp, i którego zmienność jest jedyną stałą.

    Wszyscy ochrzczeni mają również swoją Matkę.

    W modlitwie różańcowej zwracamy się przede wszystkim do Boga. Do Boga, którego nie ma. Do Boga, który jest ukryty albo zajęty.

    Z jednej strony kusi cię podróż w nieznane.

     

     

    Taki dzień skłania do wspomnień. Tylko wyobraź to sobie, sobie. Przed milionami lat…

    Jak pamiętacie, Wehikuł czasu i przestrzeni opuściłem u podnóża wzgórza Świętej Góry.

    Piątek Dnia 27 sierpnia 1824.

    Wychodząc z Wehikułu, potykam się o Fortepian Chopina.

     

    Zagrał on do prezentowanego na żywo w 1895 roku króciutkiego niemego filmu Wyjście robotników z fabryki. Jakież było moje zadziwienie, gdy pośród twarzy pracowników zakładu rozpoznałem młodą i rumianą twarz mojego ojca, a kiedy rozejrzałem się dokoła, ujrzałem wieś Sobów, taką jaka była trzydzieści jeden lat temu, a w oknie naszego domu rodzinnego zobaczyłem twarz mojej matki ukochanej, która umarła trzy lata temu. Na koniec zobaczyłem siebie. Czternastoletniego chłopaka czytającego W poszukiwaniu straconego czasu z wypiekami na twarzy.

    Pierwsze kościoły i klasztory z XII w. wynurzyły się przed moimi oczami już w Alzacji. Wehikuł ruszył z kopyta.

     

    W zamku Grimaldi z XIV -XV w. mogłem podziwiać obrazy Papy Picassa. Bez obrazy, ale te mazaje, rozśmieszyły mnie tym razem. Panny z Awinionu wydały mi się megalitycznymi monstrami,a Guernica karambolem kości i karawanów. Nocą poszliśmy do tawerny napić się z Pablem porto.

    Katedra St – Maurice – Mondrian mądrzy się na temat Mojej Mamy. Mówi, że nie można oglądać się wstecz. Pokazuję mu język.

    Najwcześniejszą zachowaną tapiserią z Arras jest Historia św. Piata. Obserwujemy ją z bezpiecznej odległości,uważając, żeby fragmenty nie odkleiły się od ściany. Mondrian mądrzy się, że brakuje mu Eleutera i że Eleuter wcale nie wywodzi się z Eleuzis ani tym bardziej nie ma nic wspólnego z Polami Elizejskimi. Śpiewamy potem unisono Au Champs Elizes, pijemy szampana, ryzykujemy, że zderzymy się z balonem braci Montgolfier, który mknie wprost na nas.

    Sława tapiserii z Arras spowodowała, że chwilę tę umieszczono potem na jednym z arrasów. Stoję tam uśmiechnięty obok Napoleona Bonaparte i Aleksandra Wielkiego. Aleksander ma wielkie dłonie, w których trzyma węzeł gordyjski, a Napoleon je napoleonkę. Sam. Cham. Dżyngis Chan pije tran. Wszystko wypływa z brzucha wieloryba.

    Była to sztuka pełna elegancji i lekkości, nieznośnej lekkości bytu. Lecieliśmy naszym Wehikułem Czasu i Przestrzeni, wyprzedzając w drodze rozmaite pojazdy i osobistości: Milana Kunderę w Peugocie, Pabla Picasso w Citroenie, Krzysztofa Hołowczyca na hulajnodze, Dave’a Mustaine’a na mustangu, balon braci Montgolfier, latający dywan z Persji z uśmiechniętymi od ucha do ucha Ali Babą i jego babą wreszcie,Szeherezadą.

     

    Camille Bombois bombarduje nas bombonierką.

     

    Bonaguil, zbombardowani pijemy z Sarah Kane bruderszafta. Przysiada się do nas Ian Kemp.

    Vuillard, który wiruje wewnątrz taśmy samoprzylepnej, przylepia się.

     

    Pracował pod kierunkiem F. Kiedy WTEM NAGLE NIESPODZIANIE przeszyła go eleacka strzała. Upadł.

    Z XVII w. przenosimy się do XXI stulecia. Wypijamy wino. Bordeaux.

     

    Philippe de Champaigne,

     

    chambrelan,milkną szepty, szambelan podaje nam wszystkim słodkiego szampana i wytrawne wino, usta me spijają smak błogostanu.

     

    Chambery, szaleństwo trwa, ale w tym szaleństwie jest metoda, a kto nie ryzykuje,ten nie pije szampana. Szampańska zabawa trwa zatem w najlepsze w samym centrum Szampanii, poza którą wszystko wydaje mi się do bani. I Lebniz nawet jest na bani. Podchodzi do mnie i znowu chrzani: To jest najlepszy z możliwych światów!

     

    Pierre Chareau zabiera nas swoim rolls royce’em na Pola Elizejskie,gdzie jemy kanapki z tuńczykiem i gramy w golfa. Pod wieczór Elizja zamieniają się w Pola Asfodelowe i wydaje mi się, że widzę Moją Mamę, ale to tylko cień w jaskini Platona.

     

     

     

    Hiszpanka na balkonie, znowu szarych dni pagóry,znów codziennych rzeczy las,szukam Jej, szukam hiszpańskiej muchy,

     

    Douai, Flandria. Jemy flądry. Flądry są zresztą wszędzie. W Morzu Północnym. Na plaży. Na polderach. Idzie taka cholera teraz! Zasłania mi Arianę Grande. Co za Granda! Ariana Granda i Alice Cooper! Mam to w dupie. Ta flądra cały świat mi zasłania! Flądra zakichana!

     

     

     

    Jean Dubuffet szepcze do mnie przez łzy, że walczyć to żyć, ale ja nie chcę być wojownikiem.

     

     

     

     

    Touissant Dubreuil, Fointanebleau. W drodze do Fointanebleau zapuszczamy motor, brody i ciach! Ciastka z kremem z pastą z tuńczyka podają nam na srebrnej tacy, na której napisano: ALBOŚMY TO JACY TACY. Racine czyta Tacyta, który sknocił historię, a markiza de Pompadour cierpi, bo ma dur brzuszny. Ja cierpię, bo straciłem Matkę w jednej chwili: WTEM NAGLE NIESPODZIEWANIE.

     

     

     

    Dronot, Hotel, zatrzymujemy się w domu aukcyjnym, przy ulicy Drouot, jemy kanapki z serem żółtym i rzodkiewką. Rzadko kiedy mam okazję przypomnieć sobie smakowo to jakże proste połączenie, które przypomina mi Mamę. Dziś śniła mi się jak żywa, a za trzy dni miną przecież trzy lata i trzy miesiące od tego jak w jednej chwili zniknęła na zawsze. Teraz przypominam sobie, jak jadła kanapkę,siedząc na krawędzi łóżka w naszym pokoju na poddaszu, a kiedy mówiłem jej :Smacznego!, zwykła odpowiadać: Nie ma do czego…

     

     

    Mama

     

    Mama i Manet siedzą na trawie, u podnóża wzgórza. Wiosenna bujność traw. Ukołysze nas sitowie. Próbuję przetrawić myśl, że wszystko jest nieśmiertelnym snem. Że śni mi się od zawsze. Że za chwilę się zbudzę pod szubienicą braci Hermanos, w dolinie Penejosu, w trumnie. Tam gdzie jesteś Ty, życie jest wiecznie buzującym płomieniem, przenikającym.

     

     

     

    Manet

     

     

    Manet maluje Mamę. Jej portret tworzą migoczące plamy światła. Malarz zanurza pędzel w nicości. Ręka Farbiarza faluje. Fale elektromagnetyczne zlewają się w jedno z oddechem Mamy. Śni mi się, że Jej dłoń burzy czasoprzestrzenne ściany. Że rozpada się ta wątła struktura cząstek elementarnych. Że Mama znowu siedzi przede mną. Że mam siedem lat, a Ona czyta mi elementarz. Ala ma kota, nie było nas,był las. Lis o złotych zębach ma czarne skrzydła.

     

     

    Papiermache,

     

     

    parvis, Paradise Lis

     

     

    Paryż, i w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu. Lądujemy w śródmieściu. Czuję swąd spalonych samochodów elektrycznych. Macron je makaron – muszelki. Przykładam do ucha płytę nagrobną z napisem: NIC.

     

     

    Paryż, Place de La Concorde

     

     

    Serce mi pęka na myśl o Tobie w grobie. Jutro też jest dzień – powiedziałaś, wychodząc z domu.

    XIV w. okrąg murów się rozpada.

     

    Paray – le- Monial, happy together. Czemu mnie opuściłaś tak nagle, w jednej chwili? Wszystkie te miejsca i cały ten czas, który przecieka mi między palcami. Wszystkie pałace mojego bólu.

     

     

     

    Paryż lśni jak kremówka. Wszystko wydaje się tu łatwiejsze. Miłość na każdej ulicy,a wszystko czego potrzebuję to Twoja miłość. Miłość jest wszystkim – śpiewa na ulicy sobowtór Johna Lennona. Wtórują mu sobowtóry pozostałych Beatlesów. W mojej dłoni żuk gnojarz,który też chce żyć. Życie jest jednak gdzie indziej, tak samo jak ta zdezelowana miłość,która pachnie piżmem i piersiami wypełnionymi silikonem, wielkimi piersiami pełnymi wybroczyn i krwi. Falującymi.

     

     

    Parterre, schodzimy na parter, razem z dziewczyną z półpiętra.

    A. Potrzebuję Twojej miłości, Mamo. Bez niej jestem skomlącym psem.

    B. Skrzydła moich słów grzęzną w błocie. Nie mogę opuścić ciała. Krew.

    Śnię.

     

    Paryż,

     

    wyspa Cite, śnię o Tobie w grobie, dlatego, że jesteś w grobie, jesteś moim snem

     

    Paryż

     

    Sen

     

    Pewnego dnia się spotkamy. Nie wiem jak, ale przeczuwam to.

    W architekturze P. dominują pomarańcze. Paryż stał się teraz, w moim śnie, Pęczniejącą Pomarańczą. Nad Paryżem lśni pomarańczowe słońce. Kelnerki mają pomarańczowe piersi. Poeci piszą na skórkach pomarańczy olśniewające poematy. Pomarańcze są wszędzie. W miejscu Wieży Eiffla monstrualna mandarynka. Zamiast Łuku Tryumfalnego kosz grejpfrutów. W sali do gry w piłkę jakobini grają odciętymi głowami.

     

    Pau, wchodzimy w wieczność.

     

    Okres starożytny

     

    Sztuka celtycka: Rzeka Tarn,

     

    Musee de Chatillon – sur – Seine – życie jest snem idioty,

     

    W ceramice łączono miejscowe doświadczenia techniczne z klasycznymi wzorami naczyń i motywami zdobniczymi. Ruszyłem ręką i wylałem mleczko z kubeczka, Mamo. A potem się okazało,że to był wazon pełen krwi, kubek w kubek jak Graal.

    Rzeźba merowińska ogranicza się do kapiteli kolumn, ale uwidacznia Ciebie, umarłą, rozkwitającą jak Róża. Mamo. Ta Róża, którą jest promieniujący metafizycznie Wszechświat to Ty. Jesteśmy tym samym, dwoje w Jedności, Boży Syn w łonie, w Pramacierzy, poprzez miliardolecia i parseki – Dwoje w Jednym, na zawsze nieoddzieleni, ja Ogień, Ty Woda,wewnątrz taśmy samoprzylepnej, Twoja przylepeczka, Twój Syn, i Twoja Tajemnicza Martwa Twarz. Ten uśmiech,który zapamiętam na zawsze. Uśmiech umierającej. Przebiśnieg. Po wieki.

    Reliefy z warsztatów w Metzu. Wstrzymuję oddech. Otacza mnie kosmiczne morze, może nawet ocean. Próbuję zamknąć w dłoni Twoją dłoń, ale to jest tak, jakbym próbował wstrzymać oddech. Może też tak, jak wtedy gdy próbowałem Cię zatrzymać, a rozstąpiły się przed nami czasoprzestrzenne ściany i zniknęłaś Po Drugiej Stronie na zawsze. Próbuję przeniknąć przez tę barierę, ale za każdym razem napotykam na opór ze strony rzeczywistości. Wehikuł wiotczeje jak moje ciało.

    Kościoły pielgrzymkowe, rzesze pielgrzymów poruszają się między nawami, między planetami płatnerzy i płatnicy. Płaczę nad Twoim ciałem, które gnije. Podczas gdy dusza z ciała wyleciała, roję. Pająki plotą sieć.

    Wehikuł czasu i przestrzeni ponownie ląduje u podnóża wzgórza. W oknie domu widzę twoją twarz, Mamo. Ten sen, który jest życiem, ponownie przynosi mi Ciebie. Okruchy szkła moszczą sobie miejsce w moim sercu, które biją nieulękłą tęsknotą. I mimo że wszystko się wraz z Twoją śmiercią niepomiernie sknociło, mimo że płomień Twojej świecy zgasł, żyję dla Ciebie.

    Wiele z nich, z moich łez, spływa do Oceanu Nicości.

    Zapuszczają się też w głąb lądu, w epicentrum.

    Gady mogą zadowolić się niewielką ilości pożywienia, jedzą więc wprost z Ręki Farbiarza gówno, a ja zamykam oczy i śnię, że żyjesz, że nie jestem sam.

     

    NARODZINY FASZYZMU,

    II WOJNA ŚWIATOWA

    FRONT WEWNĘTRZNY

     

    Życie osób cywilnych we wszystkich krajach podczas II wojny światowej było ciężkie. Znowu wylądowaliśmy u podnóża wzgórza. Yeats jako Irlandczyk otworzył ogień.

     

    POCZĄTEK KOŃCA

     

    W dniu, w którym umarłaś.

    Rewolucja rosyjska 1917 r. pozostawiła sobie zgliszcza, ale dopiero Twoja śmierć, Mamo,sprawiła, że poczułem bliskość końca. Że sam poczułem się śmiertelny. Wszystko stało się w jednej chwili, jak to mówiłaś, momentalnie, albo jak pisał Ferlinghetti;

    WTEM

    NAGLE

    NIESPODZIANIE

     

    i tak się właśnie skończył świat

     

    5000 lat temu drewniane łodzie żaglowe pływały w górę i w dół Nilu przynajmniej 5500 lat temu. Byłem wtedy faraonem i płynąłem łodzią Ra, która tonęła we krwi. Teraz zaparkowałem Wehikuł u podnóża wzgórza i ujrzałem Twoją śmierć po raz setny. Znowu nie mogłaś otworzyć oczu, a ja klęczałem nad Twoim martwym ciałem, Mamo,wołając: Mamo! Mamo! Obudź się! Otwórz oczy! I znowu Twoja twarz rozkwitła tym przepięknym uśmiechem i malowniczy spokój zapanował na ustach Twoich, jakby niosąc Nadzieję.

    Jednocześnie dodano więcej żagli i do trzech masztów. Poczułem wiatr we włosach i Twoją obecność wszędzie i zawsze. Pachwina Kolumba wypełniła się śmiercią, kiedy postawił na stole strusie jajo, zapuściliśmy motor, brody i ciach! Żuk gnojarz toczył po pokładzie kupę słonia. Kupa śmiechu zamieniła się w kupę śmierci. A może na odwrót.

    Pręty sterownicze wchłaniają część neutronów, kiedy przekraczamy dogmat o stałej Plancka, w myśl Heraklita,Panta rhei. W locie mijamy strzały eleackie wypuszczone z łuku Robina Hooda. Kiedy zrównujemy się z tutti frutti, spadamy jak jabłka z drzewa.

     

    Obraz jest ciemny tam, gdzie jest światło.

     

    Naświetlanie. Światło wypełnia egipskie ciemności. Moja świadomość wizualizuje Twoją twarz. Z ciemności wyłania się Twój uśmiech. Przypominam sobie, jak uczyłaś mnie właściwie wszystkiego. Próbuję wmówić sobie, że śmierć ciała nie jest końcem,że zgodnie z zachowaniem energii Twoja świadomość nie umarła, że jesteś cały czas gdzieś obok, w tym co niedostrzegalne, niedotykalne. I to że Twoje ciało zniknęło, obróciło się w proch to nic.

    Tak więc, szybujemy jak orły na wietrze. Jak w tej piosence Iron Maiden, a ja przypominam sobie, jak kupiłaś mi magazyn muzyczny, mamo, a ja miałem wtedy jakieś dwanaście,może trzynaście lat i tam były artykuły i zdjęcia Iron Maiden, a potem kupiłaś mi koszulkę za napisem LIVE AFTER DEATH.

    Trudno jest opisać, czym jest bezgraniczna tęsknota za kimś,kogo kocha się nad życie, a kto od trzech lat już nie żyje. Trudno jest mi uwierzyć w to, że umarłaś. To że nie żyjesz jest równie absurdalne jak pąk róży, którą miałaś mi narysować, a którą na Twoich ustach umieściła śmierć. Ta podstępna nieuchronność. Ta nieskończona skończoność. Zgoda na przeciwieństwa losu.

    Ale istnieje wiele innych przyczyn nędzy – kokon nędzy pęcznieje cierpieniem, wypełnia go jak Puszkę Pandory panopticum nieszczęść. Na wierzchu brakuje tylko karteczki z napisem: UNDE MALUM? Albo Gdzie jest Bóg? Gdzie był Bóg gdy palono ludzi w Auschwitz? Na Bahamach? Jeśli Bóg istnieje,niezbadane są Jego wyroki, ale nie mamy żadnego dowodu Jego istnienia. Może więc wszystko to nie ma żadnego sensu? Może moje pisanie jest do bani? Może Twoja śmierć jest końcem i nie ma Cię w żadnych zaświatach,Mamo? A może nie? Może jest jakaś Nadzieja?

    2 miliardy ludzi nigdy nie ma dostatecznej ilości wody do picia; 3 miliardy ludzi zarabia mniej niż 500 dolarów rocznie.

     

    W Anglii w 1600 r. uczę się sztuki życia. Sensacyjne seanse. Biel kartki wypełnia się żółcią i krwią. Uświadamiam sobie, że jestem Bogiem.

     

    Egipcjanie np. mieli 2000 bogów, ale żaden z nich nie był tak boski jak Ja! Prawda? Nieprawda? A co Ty możesz o mnie wiedzieć, Czytelniku Paskudniku? Czy nie jesteś przypadkiem tworem mojej wyobraźni? Jak wszystko inne? Wszystko wynika ze mnie. Wszystko mnie przenika do szpiku.

     

    Chrześcijanie wierzą,że Bóg istnieje. A jeśli Bóg nie istnieje? Jeśli jest tylko Chaos, jak wierzą głupcy? Jeśli istnieje Wyższy Sens, czy ma nas na uwadze?

     

    To wyobraź to sobie, sobie. Wyobraź sobie, że życie ma sens sensacyjnego seansu. Nieznośna lekkość bytu.

    Mit o Itonosie. Wyobraź sobie Itonoisa bez nosa. Albo jeszcze lepiej. Itonosa bez..

     

    MOJRY

     

     

    Istnieją Trzy Mojry, które ukazują mi się jak trzy czarownice Makbetowi, czy trzy siostry Czechowowi. Sięgam po strzelbę, która staje się kolbą kukurydzy. Wściekłość i wrzask. Światłość w sierpniu.

    Zeus, który patrzy na to wszystko z góry, z olimpijskim spokojem mówi mi na ucho: Podejdź do nich. Nie bój się. Wysłałem je do Ciebie z wiadomością dobrego i złego. Musisz teraz przez to wszystko przejść. Przez ogień i wodę, przez piekło i niebo. Nie bój się. Taka jest kolej rzeczy. W ren sposób odnajdziesz Matkę, która nie zniknęła.

    Afrodyta zwana jest córką Dione, dlatego ukazuje mi się w oknie, które pęka, bo ktoś rzucił w nie kamieniem. Jest wrzesień, może nawet listopad.. Próbuję powstrzymać pożądanie, ale to jest tak, jakbym próbował zatamować krew.

    Muszle pokrywały podłogę jej pałacowego sanktuarium w Knossos. Usiedliśmy do szwedzkiego stołu, który zainstalowano nad Olimpem. Afrodyta miało przepiękne afro i była naga jak śnięty turecki. To cała prawda o mnie, naga prawda – zażartowała. Klasnęła w dłonie i wszystko zniknęło. Olimp, Kytera, oliwki i tuńczyk, a ja nawet nie dotknąłem kawałka pizzy. Klasnęła w dłonie i znaleźliśmy się in flagranti, w Ogrodzie Rozkoszy Ziemskich.

    Imię Hery, które miałem wytatuowane na lewym ramieniu, zezłościło ją jednak na tyle, że zaczęła wierzgać kopytami i strąciła mnie z łóżka i ze zboczy Olimpu.

    Pewien kwiat był prawdopodobnie kwiatem głogu. Upadłem na polanę. Tam gdzie rosną poziomki. Smullstromstalent. Po polanie przechadzał się Bergman. Persona non grata. Zaszedłem Bergmana od tyłu i w te pędy go pytam: Ingmar, Ingmar, udało Ci się odegnać w życiu od tych wszystkich mar? Na co on odpowiada; Mare Tenebris i wskazuje na migoczącą pustkę własnych oczodołów. Tempus fugit – dodaje i obróciwszy się na pięcie, zanika. Ot, sen – mara,myślę sobie i majaczy mi się w głowie jedna myśl przewodnia: odnaleźć matkę, jakikolwiek skrawek jej sukni, tren żałobny, znaleźć sens życia w życiu po śmierci, wytrwać w tym wszystkim.

    Posejdon w straszliwym gniewie posłał olbrzymie fale, które uniosły mnie i Wehikuł niczym łupinę orzecha unoszą fale Oceanu. Ocean rozciągał się zresztą wszędzie. Był nieskończoną nudą i utrapieniem, pełną piękna i związanych z nim rozczarowań. Może był,jak wszystko,Tajemnicą.

    Posejdon z Ateną toczyli również spór o Trojzenę. Zaparkowałem Wehikuł u podnóża wzgórza. Podzielone między oba bóstwa,było przedzielone taśmą samoprzylepną. W jednej części miasta mieszkali ludzie o oślich uszach, w drugiej zaś ludzie bez uszu w ogóle.

    Posejdon chełpi się tym, że ludzie,którzy na niego zagłosują, otrzymają wszelkie dobra włącznie z dodatkową parą oślich uszu. Atena oferuje satelitę.

    Teryda, która kąpie Achillesa w Styksie trzymając go za piętę,uśmiecha się do mnie od ucha do ucha. Oślego. Król Midas milczy,słuchając koncertu Marsjasza i klaszcze w dłonie, żeby przypodobać się Apollinowi, który lubi smak ludzkiego mięsa, obdartego najpierw jednak ze skóry.

    Historii zemsty Amfitryty na Skylli odpowiada opowieść o zemście Pazyfae na innej Skylli.

    Podejmowane przez Posejdona próby zawładnięcia pewnymi miastami są mitami politycznymi. Tyle Graves, który przewraca się w grobie. Kości jednak zostały rzucone już przez Kadmosa, Cezarze!

    Oliwka szlachetna została przywieziona z Libii, i ułożona w naczyniach u podnóża wzgórza. Zaproszono nas do uczty. Posejdon walnął pięścią w szwedzki stół z Ikei.I taka jest Itaka! – zawyrokował Odys,który dopiero co uszedł z życiem z zetknięcia Scylli i Charybdy.

    Sylen i jego synowie, którzy nieco przysnęli zmożeni winem, którego z czystej chciwości nie zmieszali z wodą,zaczęli teraz pochrapywać, charczeć i ślinić się przez sen, co wzbudziło ogólną wesołość, zwłaszcza, że wyglądali przy tym w istocie pociesznie.

    Do romantycznej opowieści o Dafnisie dostarczył wątku słup falliczny w Kefalenitanon i fontanna w Syrakuzach, z której jak Filip z konopii, wyskoczył Archimedes,krzycząc: Eureka ! Europa! Eutanazja!

    NARODZINY WENUS W FUTRZE

     

    Rzadko udawało się nakłonić Afrodytę, aby zdjęła z siebie to futro z norek, czy z szynszyli, ale udało się to Anji i Piotrowi Rubikom.

    Rozgniewany Hefajstos wrócił do swej kuźni i wykuł sieć myśliwską z brązu, a kiedy naga jak śnięty turecki Afrodyta, z tym swoim bujnym afro,na dole i na górze rosną róże, położyła się na łożu przypominającym morską muszlę i sięgnęła po smartfon,w którym w kontaktach stało: ARES.BÓG WOJNY I AGENT PUTINA, zadzwoniła, albo jak to się drzewiej mówiło, wykręciła doń numer. W słuchawce odezwał się spocony głos amanta, a w tle zamajaczyła swojsko siłownia.

    Gdy rozstawali się o świcie, zostawiła u niego przepaskę z logo BITCH HOUSE, a także klucze i teraz nie mogła dostać się do Domostwa.

    Gdy Zeus usłyszał tę przechwałkę, zamknął im obojgu usta i dostęp do olimpijskich kont.

    Persefona nie potrafiła oprzeć się pokusie,pokuśtykała zatem na półpiętro, gdzie znajdował się wypasiony apartament Afrodyty. Zapukała trzy razy,jakby to było przedstawienie teatralne.

    Mojry w walce z gigantami.

    Tak było napisane na karteczce,którą Persfona ujrzała w przerwie między drzwiami a podłogą.

    Taniec wojenny Kuretów wokół nowo narodzonego Zeusa. Tak było napisane na drugiej karteczce,która pojawiła się w miejscu,gdzie powinien być tak zwany judasz.

    Walka Hery z gigantami. Trzecia karteczka sfrunęła jakby wprost z Olimpu na uda krągłe Persefony,robiąc jej tym samym delikatną, acz przykrą przyjemność. Przybrała wojowniczy wyraz twarzy. Persefona, nie karteczka.

    Zeus dzierżący piorun. Czwarta,do czarta!

    Skrzywdzona Persefona udała się do Tracji i opowiedziała swemu dobrodziejowi,Aresowi, że Afrodyta zdradza go z Adonisem.

    Pewnego razu Afrodyta, jak to kobita, myła się w wannie z użyciem mleka oślego,na długo przed Cleo.

    Mojry wyznaczyły Afrodycie tylko jeden boski obowiązek, chodzić bez podwiązek. Dlatego gdy się już umyła, dobrze sobie zrobiła.

    Z ust jej nie schodziły takie maksymy jak: Post coitum animal triste est et per aspera ad astra.

    Bogini księżyca Brizo z Delos, która zadzwoniła do Afrodyty z zamiejscową z Tokio, wyłkała jej tylko do słuchawki: Słuchaj mnie, słyszałaś, że ta lafirynda z Labradoru puściła się z tym rajfurem z Ratos de Porao? – Co na to poradzę,na tę zdzirę z półpiętra? A czy Twój mąż przypadkiem nie wpadł z tamtą suką z Senegalu? Albo to ścierwo z Meksyku? Żeby ona jeszcze oczy miała wyżej niż te baloniaste cycki. Przecież one wyglądają jak misiowie puszyści,jak niedźwiedzie polarne!

    Jego pościg za nimfą górską Dafne, widziałaś tego downa z Klanu?

     

     

    JĘZYK JAKO NARZĘDZIE ODNAJDYWANIA SIĘ

     

     

    Język jest najdoskonalszym środkiem porozumiewania się ludzi między sobą. Język,który myślom kłamie.

     

     

    Wiadomo,myślę,więc jestem. Myśl słodziutka jak ananasowy krem. Myśl jest tym, co odróżnia mnie od obojętnej, bezmyślnej Masy. Myślenie sercem, które bije wspólnie z całym Wszechświatem, ale jednocześnie stanowi o mojej odrębności.

     

    Grób Matki. Jestem przy Jej grobie i nie mogę uwierzyć w to, że umarła w jednej chwili już trzy lata i cztery miesiące temu. Nigdy więcej nie obudzę się w dobrym nastroju. Czuję to w kościach. Kości zostały rzucone.

     

     

    Znaczenie wyrazu ma charakter abstrakcyjny. Wszystko jest jedną,wielką, cholerną abstrakcją. Wszechświat namalowany pędzlem Pollocka. Wszechświat – gnijące mięso. Wszechświat – Święto Wisznu i Śiwy. Brahmaputra wpadająca do Gangesu.

    Jeżeli nocą przybliżysz się dobą i zwrócisz ku wodom lice, może zobaczysz jej twarz w lustrze jeziora. W tafli szkła ujrzysz taflę krwi, rafę koralową wewnątrz własnego oddechu. Języki ognia obejmą twą wątłą, zmizerowaną twarz i jedno tylko słowo wypowiesz: Matka.

    Czy to gołąb leśny grucha tak troskliwie i żałośnie?

    Czy to moje serce znów pęka na myśl o tej wiośnie?

     

    Wyraz podstawowy wraz z utworzonymi od niego wyrazami pochodnymi tworzy rodzinę wyrazów. Wyrazić ból i tęsknotę, ale i Nadzieję.

    Las – las pełen usychających drzew, płaczących wierzb, sekwoi. W tym lesie Dante, Wergiliusz i ja. Boska komedia z udziałem Zwierzyńca: Lwa, Pantery i Wilka. Moje serce bijące. Echa leśne.

    Las – las rzeczy,silva rerum, lelum polelum, nie było nas, był las, nie będzie nas, nie będzie lasu.

     

     

    Począwszy od XIV wieku zanika słowo posiłkowe jest w 3.osobie. Las zanika. Nie ma nas.

    Funkcję orzeczenia złożonego w zdaniu może pełnić zwrot zawierający inny czasownik niż być, nade wszystko jego zaprzeczenie : nie być. Wielkieś mi uczyniła pustki w Domu moim, moja droga Matko tym zniknięciem swoim.

    Tę samą niezgodność obserwujemy w zdaniach o ludziach. Ludzie to piekło. Sartre. Żeby poznać człowieka,trzeba beczkę soli zjeść. Mama. Jestem Bogiem. Magik. No to zaśpiewajmy coś wesołego.

    W zdaniu: Dni,które nastały po okresie deszczu,były wyjątkowo przyjemne.

    Serce nieulękłe, trzeba krwi, Ogniomistrzu, Poeto tej pieśni! Dzisiaj wiersz to okrzyk i rozkaz! Bagnet na broń! Trzeba krwi! Serce,bij! Bagnet na broń! Trzeba krwi! Serce,rwij się w piersi jak antyczny wąż! Bagnet na broń! Stubramny słoń Ganesha znowu coś namieszał. We krwi,więcej żółci.

    Rzuciwszy naszych pieczarów głębiny, w sam środek mentalnej rewolucji, wewnątrz Wehikułu Czasu i Przestrzeni, u podnóża wzgórza, parkuję i wychodzę z siebie.

    Dwa człony tego okresu są sobie przeciwstawione: Ja błagam: Chciej być ze mną. Chcieć jednak nie oznacza móc. Wola mocy pozostaje na podorędziu,niemalże na postronku. Jak ptak, unoszę skrzydła poranione.

     

    Określenie poranienia skrzydeł,metaforycznie zbliża mnie do Domu Rodzinnego,który rozpadł się na czynniki pierwsze

     

     

     

    Bastide, docieram do wiejskiej osady u podnóża wzgórza, wycieńczony wychylam jedną szklankę wina za drugą.

     

     

    Bayeux, wypijam Calvadosa, jem ser ze śliwkami, uśmiecha się do mnie dziewczyna z półpiętra, której twarz przypomina mi twarz Mojej Matki. Przecieram szmatką ekran komputera. Nachodzi Nowa Era.

    Bayonne, bajońskie sumy płacę za sushi z suma. Suma sumarum; surimi byłyby tańsze. Zawodnicy sumo jedzą pałeczkami koguta. Zza garów wygląda na nas kucharz o twarzy Garou. Smutna jak Celine Dion baletniczka stepuje nóżkami,jakby jakiś wilk stepowy chciał zabawić się z nią w Czerwonego Kapturka, Perrault,gdyby żył, wziąłby Karafkę la Fontaine’a i pierdolnąłby nią prosto w tę ścianę płaczu. Tu wszystko się tłumaczy pure nonsensem,zwłaszcza puree z grzybami halucynogennymi. Jedzmy,halibut stygnie. Buty są mokre od krwi pracownic Carrefoura.

    Bazas, żyrondyści i Żydzi krzyczą: J’accuse! Oskarżam! Mają Staśko wali oskardem w potylicę Romana Polańskiego. Motylica wątrobowa przechadza się po St – Jean – Baptiste. Płoną zmurszałe katedry. Katedry – latryny. Motyle paradują na czterech nogach. Wewnątrz taśmy samoprzylepnej twarz Mojej Matki. Znów nów. Nowenna. Nowa gehenna. Genetyczna rekonstrukcja. Liposukcja. Taśmociąg.

     

     

    Bazille Frederic, maluje miłość. Usta Mojej Matki pokrywa pleśń. Rozgoryczony próbuję zapłakać,ale to jest tak jakbym się zakrztusił. Po trzech latach i czterech miesiącach ciało jest całopaleniem dla szczękoczułek tych istot. W istocie wszystko je wszystko. Cała nadzieja w duszy. Przecież musi być dusza, która z ciała wyleciała,jak w tej średniowiecznej pieśni, i przemierza te wszystkie łąki umajone,te asfodele, podczas gdy piszczele pękają jak proch strzelniczy, wolne kwanty rozbryzgują się w świetle niczym perły rzucone w przepaść. I znowu widzę Twoją twarz,Mamo, piękną,szczęśliwą i uśmiechniętą.

     

    Beaugency, departament diamentów. Krew, która lśni jak ogień. Bagnet na broń! Paciorki różańca przedzielane palcami mojej matki: martwej, żywej,żywej, martwej. Wszystko przegniłe ożywa. Wszystko co żywe, gnije. Motylica wątrobowa i jej motto: Ach, mój drogi Augustynie! Wszystko zgnije, zgnije,zgnije! Wszystko, co żyje, zgnije. Jeszcze Polska nie zgniła, póki my nie zgniliśmy. Gnij, gnij, Dąbrowski,w ziemi polskiej, z dala od włoskiej. Więc wszystko jest przeżarte potencją gnicia. Zgniłe oczy Twoje. Zgniła podziemna władza. Zgniłe marzenia o wieczności. Gnijące serce matczyne. Gnijące jej światło nieskończone.

    Festony, festyny, festina lente. Festiwal filmowy o śmierci trwa w najlepsze. Dance macabre. Zestaw trupich czaszek i krwi lejącej się z beczki.

     

    Blois, we are colony of the USA. In France. W samym środku serca Galii trzepoczą skrzydła koguta z KFC. Chrupiące jak bagietki. Paryskie pchły.

     

    Bordeaux, w moim sercu tęsknota przebija się przez ironię romantyczną, a kiedy Alanis Morrisette śpiewa: czy tonie ironia? Przypominam sobie, jak zapinałaś mi, mamo, skafander przed wyjściem,jakbym był kosmonauta szykującym się do lądowania na Solaris. Słońce,szyja ścięta.

     

    Bourdin Michel, rzeźbi ze światła. Wyjmuje wstęgi świetlne z nocy i umiejscawia je na cokołach. Ot, choćby Warkocz Bereniki. Albo przeszczepione włosy Majdana czy Połomskiego. Ma w swoich zbiorach włosy Japonki z opowiadania Brautighana. Jedynie dwa czarne włosy. Jeden z głowy, a drugi łonowy. Ma również włosy Yoko Ono i Coco Chanel.

    Po fazie kubizmu analitycznego, przechodzimy płynnie między światami. Śmierć śmieje się do nas z Otchłani. Ma loretańską twarz mojej matki i je makaron z mgły. Migoczą światła. Muzyka cichnie.

     

    Brosse Salomon de,architektura rozsypuje się jak domek z kart. Zamki na lodzie topnieją w mgnieniu oka Saurona. Płonie mój Dom Rodzinny w Sobowie. Moja biblioteczka aleksandryjska, płoną papierzyska, na których zapisałem palimpsesty. Płoną sekstyny,płonie Twoja miłość do mnie, mamo, wiecznym ogniem heraklitejskiej tęsknoty.

     

    Diderot Denis zaciąga mnie do knajpy, gdzie raczymy się bordeaux i przepiórkami. Przepołowione pisklęta wpadają do gęby filozofa materialisty jak przysłowiowe gołąbki. Przypominam sobie gołąbki Mojej Mamy. Niebo w gębie. Przepyszne i bardzo sycące. Teraz twarz Diderota upodabnia się do mojej twarzy.

    Jako krytyk był rzecznikiem ideologii i gustów mieszczaństwa. Pour epater les bourgeois, wyciągam zatem z kieszeni Le fleurs du mal Baudelaire’a.

    DIDEROT: Co to za cholera?

    JA: Nie znasz Baudelaire’a?

    DIDEROT duka le fleurs Dumas

    JA Nie Dumas, a du mal. Kwiaty zła.

    DIDEROT Kwiaty zła? To zły tytuł

    JA Ale za to jaka poezja ! Spodoba Ci się!

    DIDEROT Nie lepiej byłoby Kwiaty grzechu?

     

    Dewasne Jean przysiada się do nas na oklep. Nasza szkapa jest u Konopnickiej. Palimy konopie. My, kronopie. Cortazar gra w klasy z Marquezem, który śle z Macondo pół kilo yerba mate. Pisarze południowoamerykańscy biją malarzy francuskich. Jemy karaluchy w cieście. W końcu Dewasne dewastuje całą tawernę, wymyślając kelnerce od Polek. Pola, bo tak na na imię dziewczyna, dyga tylko i uśmiecha się zębicznie. Jest we Francji od dziewiątego roku życia, ale jej akcent jest ciągle brunatnym accent grave z Bełchatowa. Robi za to dobre lody. Kalipso. I zlizuje śmietanę z kubeczka.

     

    Despierre Jacques, ma pietra, bo podoba mu się Petra,kelnerka z Czech, prosto z Pilzna,debilna pizda, która śmieje się jak francuski piesek do camemberta. Nawija teraz na palec zakalec. Palec jej krwawi jakby dotknęła wrzeciona. Wie, że skona. Bezbarwna ikona. Wyciąga teraz nogi przed siebie, jak czapla,czeka na żurawia. Zapuszcza spojrzenie głęboko w cienie. Wargi wydyma, pod spodem majtek nie ma. Despierre pierdoli ją potem. Spuszcza się do niej wartkim strumieniem. Post coitum animal triste est.

     

    Desvallieres Georges, przygląda się temu wszystkiemu z dystansem. Masturbuje się z użyciem ultranowoczesnej gumowej lalki.

     

    Deyrolle Jean. Przejeżdża obok na deskorolce. Wypierdala się na skórce od banana i upada na dekoracje, które samo wcześniej wykonał.

    SARAH KANE Pamiętaj o decorum.

    TOMASZ PUŁKA Nie ma Bozi.

    WILLIAM BURROUGHS Cut it up!

    JIM MORRISON Let it roll!

     

    Wszystko sprzęga się. Zaczyna śnieżyć. Muchy tse tse.

     

    Dubuffet Jean kieruje się do bufetu,gdzie podają piersi.

     

    Hajdu Etienne , wychyla głowę zza futryny, co przypomina mi Mamę, która machała mi dłońmi z okna za każdym razem kiedy z domu wychodziłem bądź kiedy to do domu wracałem. Teraz nasz dom stoi pusty nad przepaścią. Trochę jak dom Usherów, a trochę jak wiatrak.

     

    Hotel Lambert – koniom dajemy wodę i sól. Za dzień, za dwa czyżyk wyfrunie z gniazda. Z otwartej życia dłoni pozostanie zaciśnięta pieśń. Zbliżamy się do celu cwałem. Czarne wody piją konie narowiste. Życia mi żal, co za świat! Konie chłoszcze do krwi bat czasu. Dwa konie: czarno – białe. Mustang i Ford. Czemu chór anielski ochrypł? Czy to ja daremnie wołam własny los? Czarne wody piją białe konie. Życia żal, co za świat! Sól,miłość, ból. Ile czasu zostało?

    Wystawa, na którą przybywamy, ma rozmach. Wielu artystów z całego Wszechświata i wielu epok rozbija swoje dekoracje u podnóża wzgórza? Gotyckie katedry szybują w niebo, wraz z nimi romańskie bazyliki i egipskie piramidy. Na wszystko to nakładamy brokat i przybijamy stempel pocztowy. Ciemności kryją Ziemię, Planetę Ludzi i Małp. W ciemności kwitnie blask.

     

    Jacquemart de Hesdin, pierwszy malarz w konkursie rozwija swoje palety. Wydobywa na swoich płótnach własną boleść, jak niegdyś Marsjasz, z którego kiszek Apollo ukręcił sobie struny do cytry. Albo jak Ian Curtis, twórca Wesołej Kompanii.

    Cafe di Dom była ulubionym lokalem malarzy niem. Francuzi woleli Cafe de Flor, ale wszyscy spotkali się u podnóża wzgórza.

    W wyniku odkryć franc.Niemcy wycofali się za Mozę, a może i dalej. Francja pęczniała jak na drożdżach, a Niemcy milczeli.

    Staroż. licha nie śpią jednak, a jedno z nich właśnie sypnęło mi prochem w twarz,co odwróciło moją uwagę.

     

    Mistrz Godzinek marszałka de Boucicaut instaluje tymczasem swoje sztalugi. Jego malarstwo przypomina mi o śmierci Matki, jest jak zbudzenie się ze snu z ręką w przysłowiowym nocniku. Nigdy więcej nie zbudzę się w dobrym nastroju. Nigdy więcej Cię nie ujrzę. Umarłaś.

     

    Miro Joan wydobywa z nicości twarz mojej matki. Poprzez geometryczne formy hamuje mój lęk przed śmiercią. Geometryzuje ten lęk, aby móc budować swoje precyzyjne konstrukcje. Ten hiszpański malarz doprowadził do perfekcji technikę łagodzenia egzystencjalnego bólu za pomocą prostych narzędzi plastycznych. W jaccuzi pijemy gin, a kobieta przypominająca Frytkę masuje nam uparcie plecy. Wchodzi Pablo i strzela.

     

    Monet Claude wrzuca monetę do grającej szafy. Za chwilę wybrzmi Windą na szafot. Miles Davis już dmie w trąbkę Eustachiusza. Mnie to nie rusza. Ze wzruszeń pozostało mi jedynie wzruszenie ramion. Zresztą na scenie instaluje się już Ulver. Ulga. Jemy algi z małżami.

     

    Musee de l’Orangerie – śpiewam i tańczę i jem pomarańcze. Ogromna Pomarańcza wymyka się z moich dłoni i szybuje w Bezkres po to, żeby zalśnić jak Słońce.

    W 1791 kościół zamieniono na panteon sławnych ludzi, a moją pomarańczę umieszczono w rozecie. Od tej pory moje serce bije unisono z sercem Mojej Matki w Wieczność. Wieczność, widnokrąg, linia, która łączy Niebo i Morze krwawą wstęgą łuny. Nad ranem dopływamy do niej na Tratwie Meduzy. Gericault żre gówno wprost z dłoni dandysa o twarzy Oscara Wilde;a. Dzikość rozpiera nam wszystkim serca aż po brzegi!

    W zakresie budownictwa obronnego wyróżniała się działalność Vaubana, który stworzył Ogromną Ślimaczą Muszlę.

    Wielkim ośrodkiem tkactwa jedwabniczego stał się Lyon. Monstrualne pajęczyny pokryły twarz Mojej Matki. Ogromne pszczoły produkowały ogromne ilości miodu,którymi rytmicznie zwilżano Jej usta na megalitycznych posągach. Posągowa twarz Mojej Matki została zmultiplikowana jak na obrazach Warhola. To powielanie w nieskończoność Jej obrazu stwarzało złudzenie Jej obecności, dzięki czemu czułem się bezpieczniej.

    Rzeźba. Wszystkie gwiazdy Nieba połączono wstążką, która symbolizowała naszą pępowinę i w końcu cały świat był pulsującym sercem naszej miłości, której nie zniszczyła nawet Twoja śmierć.

    Eklektyzm stylowy, który zaproponowali artyści, był konsekwencją uwolnienia się z jakichkolwiek ograniczeń i to zwycięstwo formy,która zjednoczyła się z treścią naszej miłości, było jednym z najwspanialszych odczuć, jakich doznałem, Mamo, piszę dla Ciebie tę książkę, piszę do Ciebie wiersz, może ostatni, na pewno pierwszy, i .

    Ważne miejsce w sztuce XIX w. przypadło zatem obrazom, które przedstawiały Twoje oblicze, Mamo, w ten sposób karmiąc mnie iluzją Twojej wszechobecności. Mogłem zatem przechadzać się pośród Twoich konterfektów, portretów trumiennych, wreszcie nade wszystko mi drogich, pożółkłych fotografii.

    Tuż po wojnie uformował się we Francji ruch dadaistyczny. Dadaiści podjęli artystyczną zabawę z użyciem kapelusza. Nakazali też dziecku wykrztusić z siebie pierwsze słowo. Brzmiało ono ni mniej ni więcej, tylko:

     

    MAMA.

     

    Powtórzono proces. Znowu zamknięto dziecko w szklanej kopule, a nawet zaczęto nim potrząsać, a ono niezmiennie i aż do znudzenia szczebiotało:

     

    MAMA

    MAMA

     

    W końcu przyjęto to jako ostateczny werdykt i słowo Mama zwyciężyło w eksperymencie.

     

     

    Fesyle – światło filtrowane. Koronis -wrona. Kleia – słynna. Feo -mroczna. Eudore – szczodra. Orszak Dionizosa tymczasem formuje szyk bojowy u podnóża wzgórza. Jedna za wszystkie, wszystkie za jedną. Fesyle – filtr świetlny,światło przenikające grobowe ciemności egipskie. Koronis o kruczoczarnych skrzydłach i gęstym owłosieniu łonowym. Jej łono jest gniazdem.

     

    ZAGREUS

     

    BUNT OLBRZYMÓW

     

    Kilku potężnych i straszliwych długowłosych i brodatych olbrzymów o długich wężowych zwojach zamiast nóg pogniewało się na Zeusa za to, że zamknął ich braci w Tartarze. Obserwowałem tę scenę Gigantomachii z bezpiecznego oddalenia, u podnóża wzgórza. Oddziały olbrzymów sturękich potężniały w moich oczach, ale bogowie olimpijscy konsekwentnie wyrzynali ich nadmiar. Sam Zeus z palcem w dupie dokonywał spustoszenia dzięki swym piorunom.

    W takim razie przechwałki Sylena, że posiecze nas na miazgę są jak uda Seleny Gomez, nieosiągalne, a wytępienie olbrzymów przy pomocy ryku osła dardanelskiego dobre jest jako temat wypracowania z języka polskiego w jakiejś wiejskiej szkole, w której kiedyś byłem nauczycielem,gdy żyłaś jeszcze.

     

    TYFON

     

    Matka Ziemia pragnąc zemścić się za wybicie olbrzymów oddała się Tartarowi,który pokrył Ziemię, planetę ludzi i małp ciemnościami egipskimi. We śnie mogłem znowu dotknąć Twojej skóry,Matko, skóry, która ożyła na nowo jak gorejąca fontanna ognia, i pod którą wyczuwałem gorejącą krew. We śnie śniłem więc Twoje nowe życie, Twój tak wyczekiwany od Twojej nagłej i niespodziewanej śmierci, powrót. We śnie Nowa Rzeczywistość zbudziła mnie ze Starej Iluzji.

    Od strumieni krwi Tyfona wywodzi się nazwa gór Hajmos.

    Ucieczka bogów do Egiptu została wymyślona, ciemności egipskie pokryły ponownie Ziemię, planetę ludzi i małp. Słońce przedostawało się jednak wraz ze swoimi życiodajnymi promieniami i pieszczotą gwiazd. Chaos powoli formował się w System.

    Jednodniowe owoce, którymi pożywiliśmy się podówczas, dały nam siłę niezbędną do przetrwania w ciemnościach. Śpiąca Królewna nie reagowała na moje nawoływania, a jej twarz przypominała mi Twoją twarz, Mamo, i w tym nieskończonym śnie nie mogłem ani żyć, ani umrzeć nie mogłem. Wszystko wydawało się zwielokrotnionym snem o miliardach rozgałęzień tworzących coraz to nowe korytarze. Strużka krwi ciekła z ust Śpiącej Królewny, ale jej twarz była z chwili na chwilę coraz bardziej chłodna i jakby nieobecna. To była Twoja twarz.

    Mit ten odnosi się do śmiertelnego ranienia świętego króla,a Twoja twarz brzmi znajomo. Nocami więc włóczę się jak myśliwy Orion,szukając Twego cienia u podnóża wzgórza. Bo nie mogę o Tobie zapomnieć. Bo nie mogę uwierzyć w to, że nie żyjesz. To, że nie żyjesz, jest równie absurdalne jak róża,która przyozdabia Twoje wezgłowie, a ja jestem smutnym Orionem, którego ukąsił skorpion śmierci,.zatruta eleacka strzała nicości.

    Daremne uganianie się Oriona za Plejadami odnosi się do faktu, że nie można cofnąć czasu tak samo jak nie można ożywić trupa. Gdyby bowiem można było tego dokonać, bylibyśmy teraz szczęśliwi oboje. Co więcej, wszyscy byliby szczęśliwi. Zamykam oczy i próbuję sobie wyobrazić, jakby to było,gdybyś jednak żyła, jak bardzo bylibyśmy szczęśliwi.

    Jest to również wielokrotność księżycowych liczb pięćdziesiąt i siedem.

    Tak więc zamienienie sióstr Faetona w topole wskazuje na istnienie wyspy cmentarnej, i tylko wysp tych nie ma.

    Jednakże po wojnie trojańskiej

    Oznaczało to napiętnowanie wiary Eolów i Jonów w orgiastyczną boginię księżyca Afrodytę, która zasnęła w kąpieli w Kybele i której śniła się śmierć.

    Władza nad wiatrami, które wymknęły się z worka Eola, pozwoliły mi zaś zmienić kierunek i nadać opowiadanej przez siebie histerii ton i formę bardziej pojemną. Od tej pory.

    Ten dosyć niezwykły romans został, jak język Prokne odcięty, po to by Filomela mogła śpiewać jak słowik swoją pieśń.

    Tutaj się ustatkował i został kapłanem Demeter i Persefony, każącym u podnóża wzgórza.

    Niektórzy jednak twierdzą, że należy wątpić o tym wszystkim. Że nie wiadomo nic a nic – Sokrates. Że wszystko płynie – Heraklit. Nareszcie, że życie jest snem wariata – Shakespeare.

    Trójząb Posejdona i grom Zeusa były początkowo jedną i tą samą bronią, którą pożegnałem.

    Pewnego razu, Twój obraz pojawił się wewnątrz głębi mojego serca i tak już zostało, Mamo, i mimo iż czas ponoć niszczy wszystko,tego obrazu mi jeszcze nie wydarł spod własnej piersi, gdzie przechowuję go jak relikwię.

    Mitologiczną wersję tej walki zawiera opowieść o zapasach Zeusa z Kronosem o Elidę. W nowszej wersji zapowiadana jako walka między Krzysztofem Ibiszem i Mariuszem Szczygłem. Na potłuczonym szkle. Ze szkłami w kolanach i w każdej części bezdusznego ciała.

    Na starość, chcę Cię pamiętać młodą.

    Po śmierci Belosa bracia pokłócili się o spadek. Siedzieli u podnóża wzgórza i obliczali wartość odziedziczonego przezeń dobytku. Wszędzie widzieli pieniądze, które zatruły ich bratnie dusze i sprawiły, że zaczęli wzajemnie się nienawidzić, a nawet nastawać na siebie. Każdy z nich myślał o pieniądzach, które pragnął odebrać drugiemu.

    Iksjon nie okazał wdzięczności; na dodatek zamierzał wziąć herę, co obserwowałem z kokpitu WC u podnóża wzgórza. Spojrzałem na koło cyferblatu, które okazało się Kołem Wiecznego Powrotu.

     

    PIGMALION I GALATEA

     

    Pigmalion,

    Do jednej z rzek wprowadziła węża, Pigmalion pił wodę i ukąsiła go żmija o twarzy Galatei. Galaktyka Mleczna zmieniła się w Galaktykę Krwi.

    Tej nocy zobaczył we śnie deszcz mrówek spadających ze świętego dębu na ziemię i powstających jako ludzie. Myrmidonowie, wymamrotał.

    Mrówki przedstawiono jako spadające z drzewa, a nie wychodzące z ziemi. Czy obchodzące wątrobę, jak to w wierszu Miłosza.

    Niektórzy twierdzą, że przyszłość i tak pozostanie nieodgadniona. Niektórzy twierdzą, że wszystko to nie ma najmniejszego sensu. Że złudzenie mojego ego każe mi myśleć o sobie jako o kimś wyjątkowym i niepowtarzalnym, że jestem,jak rymował Magik, Bogiem, że Ty też jesteś Bogiem, Czytelniku Paskudniku. Inni twierdzą, że żadnego Boga nie ma, bo gdyby był nie byłoby ani Auschwitz ani Burkina Faso. Ani tym bardziej Jane Birkin nie chodziłaby po plaży bez bikini,jeno po barchanowych wydmach w sukni z trenem z epoki Kochanowskiego.

     

     

    ALKESTIS

     

    O rękę Alkestis, stara się u podnóża wzgórza setka śmiałków. Trwa casting do programu POŚLUB ALKESTIS, a Klaudia Dursi nadaje z hotelowego łóżka, zarażona durem brzusznym. Tymczasem myszy myszkują w jej torebce Diora,mimo że jest obłożnie chora. Alkestis, abstrahując od duru Dursi, durszlakiem odcedza makaron muszelki.

    Admetos wybiegł wzywając Apollina, albowiem Alkestis wydała mu się żmiją.

     

    ATAMAS

     

    Atamas, który panuje w Beocji, rozbija jajka na patelni, żeby zrobić sobie omlet z szynką. Taki sam omlet robiła Mama Atamasa. Taki sam omlet robiła Moja Mama. Taki sam omlet robi sobie Hamlet w duńskim więzieniu. Taki sam omlet robi sobie Lars von Trier. Taki sam omlet zje także Patryk Swayze, zanim umrze. Zanim rozdziobią nas kruki, i wrony, na polichromowanym talerzu leży omlet. Om mani padmr hum. Omlet z szynką. Obłęd z szyszynką. Atamas wkracza w Armagedon. Echa głosu Mojej Matki giną w Otchłani. Wszystko jest do bani.

    Atamas wygnany z Beocji i bezdzietny, patrzy w lustro, które rozpada się na

     

    OKRUCHY SZKŁA

     

    Po to, by zatrzymać czas należy: rozbić lustro na okruchy szkła i dać ponieść się fali upływającej krwi. Potem powiedz własnym dajmonionom, że to uwalnia i zamknij oczy i powiedz sobie, że to jeszcze nie koniec, a potem popatrz na purpurowe morze krwi, w którym toniesz.

    Próba uwiedzenia Bellerofonta przez Anteję ma szereg greckich paralel. Jedną z nich jest strużka krwi, która cieknie Ci z dłoni.

     

    Solimijczycy, którzy żyją wewnątrz własnej jaźni,mają na to swoje wytłumaczenie.

    Ucieczka Bellerofonta przed kobietami ksantyjskimi mogła być wydedukowana z obrazu przedstawiającego dzikie kobiety odurzone

    Imię Chejmarosa pochodzi od chimaros lub chimajra; przychodzi zatem koza do woza i jesteśmy w Domu Rodzinnym w Sobowie. Tylko że ze ścian spływa krew, jakby to był dom Usherów,który spada w przepaść. Tak łatwo jest bowiem zapaść w sen wieczny. Zamknąć oczy i dać się ponieść Pegazowi na Olimp i spaść do Tartaru. Tam gdzie nie ma nic i gdzie jest już wszystko. Na wieki wieków. Amen.

     

    DZIK KALIDOŃSKI

    Ojneus,

    Tymczasem Zeus za radą Temidy wybrał Peleusa ma małżonka nereiedy Tetydy, i tak poznałem rodziców Achillesa.

    Otóż Chejron przewwidział, że syn tej pary stanie się w niedalekiej przyszłości największym wojownikiem ludzkości, i że Jego czyny opiewać będzie ślepiec Homer Simpson. Że pod Troją zabity zostanie przez Parysa, a w Paryżu znowu nie zrobią z owsa ryżu. Przewidział również nagłą i niespodziewaną śmierć Twoją, mamo. Jakiż to kuty na cztery nogi centaur, przyjaciel zakichany ludzkości! Nic to! Kości zostały rzucone! Potrawka z dzika kalidońskiego w garnku! Zabieramy się zatem do konsumpcji. Kto tak pięknie na gitarze gra? A może to cytra? Cykady na Cykladach? Cyklon B? Napalm Death? Śmierć wczesnym rankiem.

    Peleus wrócił następnie do Jolkos,Jolka,Jolka,pamiętasz? Jak nazywa się zespół, który funkcjonował w świadomości przeciętnego miłośnika muzyki jako czwórka z Liverpoolu? A powóz Rzymian? Idy Marcowe? Czy kanibale piekli mięso? Z jakiego zwierzęcia otrzymujemy rostbef? Ile było Danaid? Kto napisał Boską Komedię?

    Łowy Akastosa, co złowił w sieć? O jakiej truciźnie śpiewa Alice Cooper? Czy miasteczko Twin Peaks istnieje naprawdę? Czy twoje usta są martwe, matko? A moje usta są zatrute? Jaką igłą przebite jest moje zbolałe serce? Czy to serce jest już wewnętrznie martwe? W jakiej cenie są ciasteczka z haszyszem?

    Relacja Wergiliusza o podróży Aristajosa do rzeki Penejos świadczy o tym, że nie było ich obu podówczas,AD 1969, w Chelsea Hotel, najsłodszym miejscu w Kalifornii, gnieździe orlim,gdzie różowy szampan tryskał ponoć prosto z ud Janis Joplin, a spijał go sam Leonard Cohen.

    Na brzegu wyrosła trzcina, na której zagrał Midas. Oślouchy fałszerz próbował swą nieudolną melodią opowiedzieć swoje nieudane życie. Zapamiętałem słowa:

     

    Nie bój się nieudanego życia.

     

    Trzy przypadki opowiedziane przez Plutarcha, przytul w ten czas nieludzki swe ucho do poduszki, bo to, co nas spotyka, przychodzi spoza nas. A jeśli nas już nie ma? Jeśli nas nigdy nie było? Jeśli jesteśmy złudzeniem kogoś, kogo nigdy nie będzie? Jeśli to wszystko jest nieskończonym snem o nicości? Dziurą w całym, czarną od bieli?

    Mit o Kleobisie i Bitonie odnosi się prawdopodobnie do ofiar ludzkich składanych przy konsekracji nowej świątyni bogini księżyca. I jego jasnej i ciemnej strony.

    Ale Narcyz znikł już, w kałuży własnej krwi, po tym, jak podciął sobie żyły kuchennym nożem, nie mogąc znieść własnego odbicia w lustrze,które rozpadło się na

     

    OKRUCHY SZKŁA

     

     

    Olbrzymi, którzy powstają z okruchów szkła, próbują ponownie scalić lustro, ale już nie ma odwrotu. Okruchy szkła pozostaną rozdzielone na zawsze.

    Zwycięstwo Minosa, czasy się zmieniają, więc bądź pokorny. Pokorne cielę dwie matki ssie. Jestem jedyny. Nie taki jak Ty. Oddziela nas Ocean krwi. Oddziela nas auto da fe. Nie mogę już znieść tego bełkotu. Jestem Jedyny. Nie ma nic poza mną. Wszystko jest mną. Ty także.

    W Petsofa na Krecie odnaleziono stos ludzkich głów i kończyn ulepionych z gliny i przedziurawionych w ten sposób, że można je było nałożyć jak naszyjnik.

     

     

    NARODZINY TEZEUSZA

     

    Pierwszą żoną Ajgeusa była Melite, która miała fajny biust. Ajgeus zaczaił się na Melite na portalu randkowym i napisał do Niej:

     

    AJGEUS: Podobasz mi się, wiesz?

    MELIPE ( po tygodniu ) No to co?

     

     

    Pewnego dnia Herakles, który znał ich oboje, sprokurował coś w rodzaju Randki w ciemni.

    W szesnastym roku życia udał się Tezeusz do Delf, gdzie opowiedziano mu historię jego rodziców ze szczegółami. Pytia wybełkotała również zachowaną treść przepowiedni, co brzmiało mniej więcej w ten sposób.

     

    PRZEPOWIEDNIA PYTII: ppppppnmqxocomvio

    ROZKODOWANA PRZEPOWIEDNIA PYTII: Uważaj na wilki, men!

     

    Tezeusz niewiele sobie z tego wszystkiego robiąc, udał się do Knossos, miasta Minosa i Minotaura.

    Wizyta Ajtry w Sfajrii świadczyłaby, że zostawił tam miecz i sandały.

    Statek,który stoi w porcie, ma dwa żagle: biały i czarny. Teraz Tezeusz maluje na białym żaglu plamę krwi, a czarny żagiel zdobi żółcią plwociny. Teraz Tezeusz przecina Labirynt mieczem Damoklesa. Broczy w pustych komnatach, zbryzgany krwią Minotaura. Matka Minotaura, Pazyfae zaś, zalewa się trójkątnymi łzami. Ta łajza, ten peloponeski wieśniak, zabił jej syna.

    W przedhelleńskich czasach jadanie fasoli było, prawdopodobnie, zabronione.

    Tezeusz dowiódł, że jedzenie fasoli jest kapitalne. Krach nieprzewidywalny nastąpił jednak w chwili, kiedy pojawiły się sensacyjne gazy. Lekko jak hel jeden bąk podążał za drugim w najbardziej niesamowitych sytuacjach. Wyobraź.

    Tymczasem Euryanassa, unosząc swe ramiona jakby były skrzydłami orła, wzniosła się nad poziomy.

    Według innych, wszystko to należy między bajki włożyć i słowa prawdy nie ma w tej histerii.

    Niektórzy jednak twierdzą, że to prawda.

    Pliniusz przyznaje, że niewiele z tego wszystkiego pamięta, bo zapomniał zmieszać wino z wodą, i że ogólnie było podówczas wielkie zamieszanie.

    Zapisując że Tantal bywał częstym gościem na Olimpie, Pliniusz złamał gęsie pióro, które zdecydował się zmienić na Parkera, i maczając stalówkę na przemian we krwi, to znowu we własnej żółci, jak zalecał Nietzsche, nic sobie z własnego obłędu nie robił.

    Na starożytnym posągu w Figalii Demeter o końskiej głowie przedstawiona jest w pozycji siedzącej, zastygła w bólu po stracie swej córki, Kory, z której Hades przemocą uczynił jej własne przeciwieństwo, Persefonę. Ta personifikacja fikcji, to uzmysłowienie sobie własnego obłędu, ten paniczny strach, który obejmuje Cię w każdej chwili, Czytelniku Paskudniku, jest być może przerwaną nicią w Labiryncie, która jak dłoń matki – Pazyfae, pojawia się w oczach zbryzganego krwią Minotaura. Mina tego byka zwala zresztą z nóg herosa, Tezeusza.

    Myrtilos, który zaprzęga muła do rydwanu, ma muliste spojrzenie. Jego zamulony wzrok muli jak internet. Patrzy na piękną laskę o twarzy Glorii.

    Czy chcesz złamać przysięgę?-pyta go Gloria.

    Chcę złamać kod dostępu.- odpowiada we śnie Myrtilos.

    Masz Ci los – odpowiada dziewczyna o twarzy konia.

    Z napisów hetyckich wiadomo, że nic właściwie nie wiadomo. Napisy te bowiem są nazbyt bełkotliwe i właściwie nieczytelne. Można je poza tym czytać wspak.

    Jednakże podobnie jak przestępstwo Edypa, ciągną się za mną wyrzuty sumienia. Że nie mogłem Cię uratować,Mamo. Że nie stanąłem na wysokości zadania. Że nie zawsze byłem dla Ciebie taki jak powinienem być. Jaki powinien być syn dla Matki. Wybacz mi,Mamo, bo nie wiedziałem,co czynię. Wybacz mi każde złe słowo, którego teraz nadaremnie żałuję.

    Zdobywano je z meteorytów boskiego pochodzenia, słowa – kamienie, słowa – łzy, ale też słowa -kwiaty, zwłaszcza zaś słowa – róże, słowa – promienie słoneczne. Słowa – beczki Danaid i słowa – krzyże Chrystusa. Słowa – granaty i słowa – pomarańcze. Słowa – wrzody i słowa – uśmiechy. Słowa – czerń ,słowa – biel. Słowa -robaki i słowa – motyle. Słowa – pluskwy i słowa – alabstry. Słowa – kule u nogi i słowa – skrzydła u ramion. Słowa – wstyd, słowa -duma. Słowa – nic, słowa – wszystko.

    Znamię suwerenności, słowo wykwitłe z myśli. Słowo, które stało się ciałem. Słowo, które brzmi w wieczności jak Echo. Słowo – kamień u szyi. Słowo – skrzydła motyla. Słowo – niewola. Słowo – wyzwolenie. Powiedz tylko Słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja,Mamo! Powiedz tylko słowo we śnie. Niech to słowo brzmi w moich uszach na zawsze. Jedno słowo tylko: Jestem. Żyję. Umarłam, ale nie odeszłam. Jestem przy Tobie.

    Płynąc stamtąd do Troi uratował Herakles Hezjone od morskiego potwora,

    Tradycja uzbrojonych kapłanek dogorywała jeszcze w Efezie

    Myrine zaskoczyła podobno burza i uratowała ją Matka Bogów – z Otchłani wyciągnęła do niej dłonie, nadszedł świt, a wraz z nim ocalenie. Myrine spojrzała teraz w moim kierunku. Wyczytałem z jej ust pytanie:

     

    MYRINE Czy jesteś moim snem?

    JA Słońce zgasło, odnalazłem Cię.

    MYRINE Na pokuszenie prowadź mnie więc.

    JA Odkryj swe ramiona, bym poddał się.

     

    Myrine nie trzeba było dwa razy powtarzać. Rozebrała się do rosołu i zjedliśmy zupę z krabów i wodorostów. Potem Myrine uśmiechnęła się.

    Ustawienie przez amazonki posągu pod bukiem jest pomyłką

    Według Apoloniusza z Rodos anioły zapomniały się za nas modlić w chwili, gdy Myrine odłożyła łyżkę. Krab wyszedł z miski i ukąsił ją w czoło, które pokryła plama krwi. Morskie stworzenia zaatakowały nas podstępnie.

    Wędrując przez Europę wytępił Herakles wiele dzikich bestii,

    Helios raził swymi promieniami Heraklesa, gdy ten sięgał po Nagrodę Nike. Heliosowi nie podobała się literacka propozycja herosa, która polegała na uderzaniu maczugą w jakże czułe punkty. Poproszony o wytknięcie słabych punktów najnowszej literatury polskiej wymienił: Zytę Rudzką i Małgosię Lebdę jako przedstawicielki toczącej środowisko nagrodozy, Justynę Sobolewską i Elizę Kącką jako przedstawicielki mulistego dna tak zwanej pseudokrytyki literackiej, wreszcie Łukasza Orbitowskiego i Szczepana Twardocha, jako Szczepcia i Tońcia, tfu, jako fałszywych herosów tej literaturki – laurki.

    Gilgamesz, na zawsze i na wieczność. Nasza droga nigdy się nie skończy. Tyle samotnych dróg musiałem przejść, by móc odnaleźć Ciebie tu. I wtedy zaczął padać deszcz. Schroniłem się Między Udami Kybele. Musiałem się napić. Z powodu Twojej Śmierci. Z powodu śmierci naszego świata. Z powodu narodzin Świata Śmierci, z którym nie chciałem mieć nic wspólnego.

    Anegdota o Alkioneusie prawdopodobnie została wyjęta z mitu o napadzie olbrzymów na Olimp i klęsce, jaką ponieśli Giganci w starciu z karłami.

    Ifitos podążył za tropami klaczy i mułów, a ja podążyłem za głosem własnego serca, za duchem Twoim, Mamo, i ta nieustająca wędrówka Twoim śladem stała się moim nowym życiem, moją Sławą i Chwałą. Sława Croniamantala jest blisko.

    Przed Chr. Po Chrystusie i na wieki wieków. Amen. Wieczna wędrówka trwa chwilę. Czas niszczy wszystko, mimo że nie istnieje nic. Nic nigdy nie istniało.

     

    Ja nie istnieję My nie istniejemy

    Ty nie istniejesz Wy nie istniejecie

    On,ona,ono nie istnieje Oni,one nie istnieją.

     

    Wypowiedź, która zniknęła. Czy zdanie okrągłe wypowiem, czy księgę mądrą napiszę, będziesz zawsze mieć w głowie tę samą ciszę. Mane – Tekel – Fares. Veni, vidi, vici. Per aspera ad astra.

     

    Chicimeca. Docieram do Meksyku, z dala dostrzegam pola kukurydzy, w których bawią się dzieci. To my. Ja i mój straszy brat.

    Jeden z najważniejszych bogów azteckiego państwa, Tezcatlipoca, ukazuje się w moich wspomnieniach i mówi do mnie: Odpierdol się! A ja do niego, że to moje hasło.

    Elementy panteistyczne religii Azteków, melodie pełne miodu, mleka, krwi. Azteckie zamki z kakao i fala krwi. Żołnierze Corteza u bram Teochtitlanu. Serce wyrwane z piersi nożem z obsydianu.

    Hernando Alvarado Tezozomoc Cronica mexicayotl. Pijemy płynny pejotl. Żegnam Cię. Jesteśmy tu sami z kwiatami grzechu Baudelairea. Opium to tragedia. Ile duchów! Dycha duchów w mojej tchawicy. Tchu mi brak! Brakuje mi Ciebie, Mamo! Sypie się układanka Tao. Kukyrydza lśni na talerzu pełnym pereł. Perełka szczeka u Drzwi Percepcji. Razem z Jimem Morrisonem. Posłuchaj zza ściany,jak się tu wszyscy kochamy.

    Poesia nahuatl. Pod wpływem meskaliny płonie dom, płynie dom. Znika w przepaści nasz pokój,mamo. Zniknęło okienko, z którego machałaś mi ręką. Zniknął obrusik na stół. Wszystko razem: świeży dół. Słodka krew z arbuzów płynie. Arkebuzy dymią od ognia. Jeździec bez głowy opowiada swoją rozpacz piechurowi bez języka.

    Tlatilco. Tylko się ukaż,motylku! Mamo! Jaka różnica jest między światem z Tobą a światem bez Ciebie?

    Począwszy. Ab ovo. Poczęłaś mnie w ostrowieckim szpitalu. Wspomniałaś, że byłem leciutki jak ptaszek. Leżałaś na łóżku i pokazywałaś wysoko uniesionymi rękami, jak wyfrunąłem z Twojego gniazda – łona.

    e. mama – moje abecadło, moje pierwsze słowa – mama – moje ostatnie słowa – mama – mama nie żyje – mama umarła – mama mnie opuściła na zawsze – mama wyszła z domu i już nie wróci nigdy przenigdy – a ja kocham moją mamę – mama ma miły uśmiech w trumience – palce mamusi pożerają pająki –

    Wkład irański w słownictwo słowiańskie – słomiane strzechy, które płoną, gwiezdny pył, byłaś w korytarzach z ognia, czemu odeszłaś? Jak teraz wyglądają Twoje włosy, Mamo? Jaki zamieszkujesz niebyt?

    To grupa wyrazów obrzędowych: obrządek odchodzenia, muchy obchodzą wątrobę, nie obchodzi mnie to, że nie podoba Ci się o czym piszę, wyznaję winy – korzenie, perski dywan, drwa rąbane, wywieram na Ciebie wpływ, światło przenika twoje martwe skronie, to koniec, tak, to koniec, czy to już wszystko, mamo, to już wszystko, syneczku,umarłam, nie zmartwychwstanę, wszystko mnie wyolbrzymia, wszystko we mnie zniknęło, ból pali biodra, z których rodzę wszechświat, ten wszechświat to ty, ten wszechświat to my, jesteśmy jednością w wielości, wielością w jedności,wszystkim i niczym, tam gdzie nie ma nic i gdzie jest już wszystko, spójrz, znowu zakwitły róże.

    Nawet tak efektownej paraleli, że co nas łączy, znów rozdzieli Mariański Rów tęsknoty. Że co jest światłem, jest ciemnością. Że co jest dobrem, jest podłością. Że śnią się sny niekiełznane. Że głową znów rozbijam ścianę.

    Krystian Kajewski

    WSZYSTKIE SUKCESY TO 1% TALENTU I 99 % POTU
    Idąc ku nieokreślonemu w miejscu i czasie końcowi żywota, pragnę dotrzeć tam będąc gotowym na spokojne dokonanie “przejścia” w ten nieznany wymiar. Aby to było możliwe “dzisiaj” aż po ten koniec będę każdego dnia dzielił się z Wami odkryciami, poznanymi nowymi horyzontami w wiedzy, muzyce, kulturze. Gdzie będę mógł wesprę swoim doświadczeniem, zaangażowaniem, czasem..

    Zapraszam do kontaktu, do obserwowania i komentowania.

    Podziel się

    WSPIERAJ NAS!

    spot_img