Magia kina przenosi nas w trójwymiar rozmaitych opowieści. Maria Callas i Monica Belluci dwie ikony boskości zaprezentowane w niesterotypowej filmowej odsłonie. W postać Marii wcieliła się aktorka o wyjątkowej osobowości, bo sama Belluci. Przedstawiona postać w filmie dokumentalnym Yannis’a Dimolitsas’a, Tom’a Volf’a obrazuje nam karierę i życie divy, wielkiej i nietuzinkowej Callas. Artystka wyjątkowo utalentowana. Pamięć o niej, jej brzmienie głosu nadal rezonuje w naszej pamięci. Krystian Kajewski z duszą na ramieniu i lekkością pióra przybliża nam osobę wielkiej sopranistki, celebrując historię o niej, o jej życiu wypełnionym po brzegi miłością?…, o jej dojrzałości emocjonalnej a może jej braku, ciągłym eksplorowaniu własnej tożsamości, wręcz narzucaniu się w “postaci ofiary Losu”, o odwiecznym poszukiwaniu siebie w sobie jako dojrzałej kobiety, artystki. Czy Belucci w tej odsłonie stanęła na przeciwko postaci Callas, czy stała się jej odbiciem lustrzanym, a może bezimienną kobietą?…, której my nadamy imię. Napewno po przeczytaniu recenzji chętnie sięgniemy do filmu, dobrego, wartościowego tworu współczesnej kinematografii. Lubimy eshibicjonizm gwiazd, ową ich skłonność do ujawniania intymnych, drastycznych spraw, skrywanych tajemnic. Wręcz upajamy się tymi intymnymi szczególikami z czyjegoś życia, to takie orgastyczne i emocjonalne. Piękno Belucci i jej posągowość w zderzeniu z Marią Callas daje prawdziwy obraz tej ostatniej. Misterium słowa, słowa o bóstwie, niezapomnianej Marii Callas – więcej w recenzji Krystiana Kajewskiego. Zapraszam do lektury…
Od Miletu do Tyru
Od Callas do Belluci
O filmie MARIA CALLAS MONICA BELLUCI: SPOTKANIE
Rzeczywiście,paskudna sprawa, i co z tego? Śmierć to paskudna sprawa. Zwłaszcza jeśli to śmierć z miłości. Maria Callas umarła z miłości.
Może to nawet od biedy biedny Holderlin – MARIA CALLAS jako Atena Pallas odrzuca twardą zbroję racjonalizmu. Pogrąża się w straceńczej miłości do miliardera. Właściwie kogo Ona kocha, jego, czy jego pieniądze, które zabijają jej dusze? Maria Callas o twarzy Moniki Bellucci, staje twarzą w twarz z samą sobą, patrzy w bezdenne lustro własnego ja, z którego wyłaniają się inne słynne postacie kobiece, od Pani Bovary po Medeę. Rola Medei w filmie Pasoliniego była przecież dla tej śpiewaczki przełomem Missouri. Jeśli wiesz, co chcę powiedzieć, Czytelniku Paskudniku. Zatem Bellucci – Callas w dokumencie Yannisa Dimolitsasa pokazywanym na tegorocznym Millenium Docs Against Gravity to po prostu Bezimienna Kobieta Bez Twarzy, every woman, pogrążona w otchłani jakiegoś niepojętego dla niej, nierozpoznawalnego uczucia.
Kiedy zapadły ciemności. Monica Belluccci, piękna Włoszka, ikona włoskiego kina, opowiada o swoim rozumieniu i pociągu do postaci Marii Callas, niepięknej Greczynki, której mroczna osobowość rozjaśniana była przez wybitne interpretacje operowych heroin z Normą Bellinego na czele. A zatem Bellucci jako Callas w Normie Belliniego? Przewrotna konwencja tego dokumentu każe nam śledzić intymne listy Callas do Onassisa, obserwować ten wstydliwy onanizm dojrzałej artystki, która emocjonalnie nie miała szans dojrzeć. To zresztą ogólna prawda o byciu dojrzałym artystą, na co szansę mają tylko ci, którzy nie dojrzeli emocjonalnie do wszystkich tych narzucanych nam społecznie ról. To nie przypadek zatem, że wybitna sopranistka w życiu prywatnym była trochę jak narzucająca się ofiara Losu.
Bardzo się śpieszysz. Festina lente. Festiwal, co prawda się zakończył, ale dokument o Callas z komenatrzem Bellucci, można będzie oglądać już niebawem na stronie MDAG.
Naprawdę była w rozterce. Co film ukazuje bardzo starannie, przywołując archiwalne zdjęcia Callas, skontrastowane z kamienną twarzą odgrywającej ją Bellucci. Piękna, kamienna twarz Belluccci, i jej posągowa uroda, wydawałoby się, nie licują z przeciętną posturą Callas, ale za to świetnie uświadamiają posągowość jej sztuki. Czyż bowiem wokalne interpretacje Callas nie były tak jak uroda Bellucci, wzorcem piękna z Sevres? Portret życia artystki, ukazany poprzez popiersie pięknej aktorki, namacalnie wręcz wskazuje na wspólnotę dążenia do piękna w oby wymienionych wyżej przypadkach.
Następnie: poznajemy intymne fragmenty pamiętnika, odczytywane przez Bellucci, która w pewnym momencie przywołuje bardzo istotny dla zrozumienia sensu tej filmowej opowieści, aforyzm Oskara Wilde’a : Zewnętrzne piękno trwa tylko pięć minut. Najistotniejsze jest piękno wewnętrzne. Jest bowiem znacznie bardziej trwałe przede wszystkim. Intymność zwierzeń Callas graniczy z ekshibicjonizmem, ale czy nie jest to sine qua non prawdziwej sztuki? Fragmenty tych bolesnych wyznań w połączeniu z kamienną mimiką twarzy Bellucci, ukazują Callas jak istotę z jednej strony głęboko cierpiąca, z drugiej zaś jako przysłowiowe dziecko we mgle. Poprzez mgłę właśnie wydobywa się z przeszłości portret artystki i kobiety. Portret osoby zagubionej w życiu, próbującej odnaleźć się poprzez mniej lub bardziej iluzoryczną możliwość miłości.
Bellucci wszakże z niczym się nie zdradziła. Od początku filmu jest Belluci Callas i jednocześnie nią nie jest. Jak kocica Schrodingera.
Uzdrowienie chromego
A Piotr i Jan wstępowali do świątyni w godzinie modlitwy, żeby pomodlić się o podwójną duszę Belluci – Callas. Tę piękną duszę, która wędrowała od ciała do ciała. Cała.
Maria i Monika ponownie przed Radą
Wtedy wystąpił arcykapłan i całe jego otoczenie, Maria Callas – Atena Pallas i Monica Belluci w jednym ciele i duszy zamknięte zostały. Stały się na tę chwilę, na ten czas jednością. Ta jedność opowiada nam o niezgodnej zgodności, concordia disconcordis, uosabia w sobie wszystkie sprzeczne dążenie, których wspólną dominantą jest zagubienie w odwiecznym poszukiwaniu.
Maria w Samarii
Wszakże ci, którzy nie wierzą Marii Callas wyśpiewującej ból Medei, nie uwierzą słodkim ustom Moniki Bellucci opowiadającej o cierpieniu Marii Callas.
Monika uzdrawia Marię
I stało się, Maria została uzdrowiona dzięki opowieści Moniki. Dzięki Jej poświęceniu, dokonało się oczyszczenie. Wszyscy połknęliśmy owocu granatu, który wybuchł w nas i spowodował oczyszczenie. Katharsis zatem nastąpiło, mimo, a może właśnie dzięki fatum. Raz jeszcze przeżyliśmy to wewnętrzne oczyszczenie, dzięki którym zyskaliśmy jeszcze większą pewność co do tego, że oprócz ludzkiego istnieje jeszcze arcyludzkie.
Poganie otrzymują dar Ducha Świętego i chrzest
A gdy Piotr jeszcze mówił te słowa, stało się.
Tekst: Krystian Kajewski


Od urodzenia mieszkanka miasta Gdańsk, orunianka, malarka, graficzka, poetka fotografka, felietonistka, publicystka na Portalu Gdańsk Miasto Marzeń.
Manager środowisk artystycznych
Członek KMPOiW "Solidarność"